piątek, 10 sierpnia 2018

Wiktor Mrok - Czerwony Parasol

To już nie Nikita, to Tatiana.

Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z opisem tej książki miałem już świadomość, że czeka mnie coś niezwykłego, inspirującego, coś, co poruszy zmysły i nie pozostawi obojętnym na jakiś czas. Nie spodziewałem się jednak, że będzie tak w istocie. Nie spodziewałem się, że Wiktor Mrok, równie tajemniczy autor, jak jego książka, podaruje mi powieść, którą czyta się na jednym oddechu, dosłownie.
Z informacji, jakie udało mi się uzyskać na temat autora Wiktor Mrok nigdy nie pisał książek i nie zamierzał zostać pisarzem. Bardzo lubi czytać, ale jest zdeklarowanym technokratą, a to, jego zdaniem, wyklucza bycie człowiekiem sztuki. Natchnienie przyszło po tym, jak na pokładzie samolotu zobaczył młodą, piękną kobietę. Kilka godzin później, bladym świtem, usiadł do komputera i zaczął pisać. Wspomnienia ludzi, miejsc i zdarzeń zaczęły się układać w pewien logiczny ciąg. Tak powstał Czerwony parasol. Do konstrukcji fabuły posłużyła mu wiedza o zdarzeniach z dawnych lat i fragmenty jego życiorysu – również zawodowego. Konstruując postać głównej bohaterki, posłużył się własną – jak sam mówi, „charakterną” − córką.
Wiele lat wcześniej, kiedy wybuchła wojna pewna Tatiana skończyła szesnaście lat. Świadomość tego, co miało nastąpić i co w krótkim czasie miało dotknąć zarówno ją, jak i jej miasto, to wszystko w tym pięknym, letnim dniu było zbyt odległe, aby było prawdziwe. Jednak rzeczywistość zbyt szybko zweryfikowała myśli i pragnienia młodej, radosnej dziewczyny. Pochowała rodzinę, przetrwała blokadę Leningradu, walczył o miłość i zwyciężyła. Wtedy Tatiana Mietanowa poruszyła nie tylko mnie.
Wspominam o tym nie bez powodu. Bo choć czasy się zmieniły, system pozostał ten sam. System, z którym musi się zmierzyć młoda, siedemnastoletnia dziewczyna. Nie jest już tajemnicą, że nosi imię Tatiana, imię mocne, charyzmatyczne, imię, które niesie w sobie wielką siłę.
Określone preludium wprowadza nas w sieć intryg, działań wywiadów, tajnych operacji, z której wyłoni się nagle historia, której nie sposób nie polubić już od pierwszych stron. Jak wieść niesie oparta na faktach, a jeśli jest w tym wszystkim choć ziarno prawdy to naprawdę jest miło biorąc pod uwagę wszystko to, co się wydarzyło i co miało jeszcze wydarzyć się w życiu Tatiany. Nagle może się okazać, że beztroskie dzieciństwo, czas dorastania w miłej, rodzinnej atmosferze, to wszystko bezpowrotnie przeminęło.
„Czerwony Parasol”, przewrotny tytuł, oryginalna nazwa pewnej organizacji, a przy tym bardzo ciekawa gra słów. Czerwony parasol nie chroni od deszczu, ma raczej zgoła odmienne zastosowanie, choć bez wątpienia również ochronne. W dramacie, który dotyka Tatianę, w tym wszystkim, co tak szybko dzieje się wokół niej każda inna nastolatka wpadłaby w histerię i rozpacz. Doznała szoku i nie potrafiłaby zrobić choć jednego kroku. Każda, lecz nie Tatiana. Nagle okazało się, że pewne letnie obozy, wszystko to, czego nauczył ją wujek Avram, rygor treningów gimnastycznych z znienawidzoną Carycą, dały jej bodziec do szybkiego, efektywnego działania, pomimo wielkiej straty i bólu serca nad zamordowaną z zimną krwią rodziną. W beznadziei w jakiej się znalazła pozostał tylko Grisza, z którym nie tak dawno rozmawiała w autobusie. Wszystko inne miało ułożyć się samo, z pomocą pewnych ludzi i pewnej organizacji. Ktoś szybko i sprawnie rozłożył nad Tatianą Czerwony Parasol.
Nie potrzebowałem wiele. Zdania, akapity, strony w szybkim tempie przenikały mój umysł. Ta kryminalna, sensacyjna historia szybko i sprawnie nabierała swojego rytmu nie pozostawiając wątpliwości, co do tego, że autor swobodnie czuje się w temacie, bawi się słowami, pisząc lekko, dynamicznie, swobodnie. Rosnąca pewność siebie Tatiany, wsparcie Borysa, poszukiwanie odpowiedzi, planowanie zemsty, intrygi wywiadów, a przy tym jej wyjątkowa zręczność, która swego czasu zadziwiła…

Mężczyzna ponownie głośno się roześmiał.
- Mam na imię Borys. - Wykonał taki ruch, jakby chciał podać jej rękę. I wtedy stało się coś, co wprawiło w zdumienie wszystkich trzech mężczyzn znajdujących się w pokoju. Borys zawadził dłonią o stojącą filiżankę, strącając ją wraz ze spodeczkiem ze stołu. Jednak ani spodeczek, ani filiżanka nie dotarły do podłogi, gdzie niechybnie by się rozbiły. Oba przedmioty zostały przechwycone w locie - mniej więcej w połowie drogi. Filiżanka jedną dłonią, a spodeczek drugą. Z filiżanki, uchwyconej od góry, nie została uroniona nawet jedna kropla płynu.


Ten sam Borys, który później pomoże Tatianie przemierzać kontynenty i przenosić góry. A gdyby ktoś pokusił się o filmową adaptację Alicia Vikander mile widziana jest w głównej roli. Młodzieńcza świeżość aktorki byłaby idealna dla nastoletniego wizerunku pewnej siebie Tatiany, która w określonym miejscu i czasie wprowadza swój sprytny plan w życie.
W „Czerwonym Parasolu” autor chciał przekazać przede wszystkim, że człowiek nigdy nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć, niezależnie od wiedzy, umiejętności i przeszkolenia. Że amator ma często do powiedzenia więcej niż profesjonalista, bo na świecie istnieją samorodne talenty. Nic dodać, nic ująć, czytać i podziwiać. To już nie Nikita, to Tatiana.

Wiktor Mrok, Czerwony Parasol, Wydawnictwo Initium, Kraków 2017

Brak komentarzy: