piątek, 30 listopada 2018

Paul Glaser - Tańcząc z wrogiem

Przypadkowo odkryta walizka z nazwiskiem Glaser w trakcie zwiedzania obozu Auschwitz była dla autora przyczynkiem do odkrycia swoich rodzinnych, bardzo głęboko ukrytych, korzeni. To wtedy zaczął uświadamiać sobie, że choć urodzony, jako katolik płynie w nim również żydowska krew.
Tańcząc z wrogiem to fascynująca, wzruszająca, ale przede wszystkim optymistyczna historia życia jego ciotki Rosie Glaser. Życia wypełnionego muzyką, tańcem, ale też piętnem Auschwitz i koszmarem innych obozów, w których się znalazła biorąc udział w marszu śmierci chwilę przed wyzwoleniem obozu Auschwitz.
Nigdy nie utożsamiała się z faktem, że jest holenderską Żydówką, ignorowała zakaz noszenia gwiazdy Dawida, z podniesionym czołem walczyła o swoje, jej szkoła tańca przeszła do historii, jej życie było wyjątkowym świadectwem czerpania z życia wszystkiego, co najlepsze nawet w koszmarze wojny, kiedy przyszło jej żyć.

niedziela, 25 listopada 2018

Tammara Webber - Tam gdzie ty

Tak się akurat złożyło
, że w określonym miejscu i czasie swoją premierę miały dwie książki, które miałem i mam przyjemność objąć swoim patronatem. Stąd, aby sumiennie zająć  się jedną, a potem drugą pojawia się odpowiednia chwila, doskonały moment, aby zatrzymać się przed najnowszą powieścią Tammary Webber, Tam gdzie ty.
Do tej pory, a myślę tu o serii książek Tak blisko…, Tak krucho… i Tak słodko… było to fascynujące i urzekające spojrzenie na relację dwojga ludzi z dwóch perspektyw, dwóch biegunów, dwóch oddechów, bijących serc i rodzących się uczuć. Jedyne w swoim rodzaju yin i yang, które swego czasu ująłem w ten sposób:

Wspominam o yin i yang nie bez powodu, gdyż jeśli spojrzymy na znak graficzny mała czarna kropka, jaką jest „Tak blisko...” odnajduje się doskonale w znacznie większym białym polu. I co ważne można też na to spojrzeć odwrotnie, jednak sugerowałbym to pierwsze, znacznie ciekawsze doświadczenie. „Tak blisko...” opowiada historię relacji chłopaka i dziewczyny z perspektywy dziewczyny. To właśnie tutaj Jackie, chwilę później jednak Jacqueline, poznaje chłopaka o imieniu Lucas i to jemu zawdzięcza wybawienie z przykrej opresji. I już wtedy coś między nimi zaczyna się dziać...

czwartek, 22 listopada 2018

Joanna Sykat - Cztery strony miłości

Nie znam wcześniejszych dokonań autorki.
Nie miałem przyjemności czytać tego, co być może mogłoby mnie równie mile zaskoczyć, jak stało się to teraz.
Nie wiem, jaki klimat miały Wszystko dla Ciebie, czy może Jesteś tylko mój, ale wiem i mam świadomość, że Cztery strony miłości swym klimatem bez wątpienia zaskoczą nawet wybrednego czytelnika.
Przyznam się, że po raz kolejny postawiony w ciemno los przyniósł mi w rewanżu powieść, która zaskoczyła i onieśmieliła mnie bardziej, niż mógłbym zdawać sobie z tego sprawę. Za nami „Nie znam”, „Nie miałem” i „Nie wiem”, to nie jest już istotne, bo teraz, kiedy znam i wiem, jaką dawkę emocjonalną ukryła w swej powieści Joanna Sykat jej Cztery strony miłości zasługuję na aplauz i uznanie, a także głęboki ukłon.

środa, 21 listopada 2018

Moje Indie No. 03

Delhi, 2017.04.10, 00:40, 26°C
Katowice, 2017.04.09, 21:10, 11°C


Jako pierwsze pojawiło się własne zdjęcie, bo na takie przede wszystkim stawiam.
Jako druga pojawiła się mapa, bo to ona najlepiej oddała wątek dotykający komunikacji.
Wreszcie jako trzecia pojawia się okładka książki, którą choć widziałem jakiś czas temu w rodzinnym domu, dopiero teraz tutaj w gościnie u brata mam okazję od niedawna odkrywać i poznawać. 
I chociaż znam dopiero niespełna czterdzieści stron to wiem już, że drzemie w niej niesamowity potencjał myśli i wartości i tego wszystkiego, co naocznie mam teraz okazję poznawać i odkrywać. Ten początek, to wspomnienie farm to wczorajsze przyjęcie na trawie w pięknej posiadłości, właśnie na pewnej farmie, która jeszcze do niedawna była poza granicami miasta. Jednak olbrzymi wpływ urbanizacyjny i droga szybkiego ruchu, która wyrosła po sąsiedzku, na szczęście bez szkody dla ciszy i spokoju tego miejsca, to wszystko sprawiło, że ta farma stała się również integralną częścią tego miasta.

wtorek, 20 listopada 2018

Tammara Webber - Tak krucho...

Z książkami, Tak blisko... i Tak krucho... jest tak, jak z yin i yang. Choć można poznać tylko jedną, to jednak obie tworzą doskonałą, dopełniającą się całość. Miałem wrażenie, że po Morzu spokoju i Hopeless nic już w tej materii nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Stało się inaczej i chwała za to Tammarze Webber, bo to, czego dokonała jest warte każdej ceny.

Szukam sposobu, aby opowiadając o jednej opowiedzieć o obu. Szukam też sposobu, aby pisząc o obu dotknąć tylko jednej. Jakkolwiek postąpię po raz pierwszy pisząc o jednej opowiem o obu. Dosyć niedawno dane mi było czytać podobne literackie rozwiązanie i choć mi się podobało tutaj wypadło to lepiej, ciekawiej. Tutaj emocje szybko przelały się przez czarę wypełniając i przepełniając duszę nadmiarem uczuć i doznań.

niedziela, 18 listopada 2018

Tammara Webber - Tak blisko...

Z
książkami, Tak blisko... i Tak krucho... jest tak, jak z yin i yang. Choć można poznać tylko jedną, to jednak obie tworzą doskonałą, dopełniającą się całość. Miałem wrażenie, że po Morzu spokoju i Hopeless nic już w tej materii nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Stało się inaczej i chwała za to Tammarze Webber, bo to, czego dokonała jest warte każdej ceny.
Szukam sposobu, aby opowiadając o jednej opowiedzieć o obu. Szukam też sposobu, aby pisząc o obu dotknąć tylko jednej. Jakkolwiek postąpię po raz pierwszy pisząc o jednej opowiem o obu. Dosyć niedawno dane mi było czytać podobne literackie rozwiązanie i choć mi się podobało tutaj wypadło to lepiej, ciekawiej. Tutaj emocje szybko przelały się przez czarę wypełniając i przepełniając duszę nadmiarem uczuć i doznań.

czwartek, 15 listopada 2018

Laurence Rees - Auschwitz. Naziści i "ostateczne rozwiązanie"

W 1942 roku zamordowano więcej ludzi
niż w jakimkolwiek innym roku hitlerowskiego
ostatecznego rozwiązania”.

Nie stać mnie obecnie na wnikliwe, obszerne, przemyślane teksty. Stąd tylko krótka opinia napisana po lekturze tej pasjonującej, ale też poruszającej do żywego książki.
 
Z jednej strony największy kombinat śmierci, jaki poznała ludzkość w czasie II wojny światowej, z drugiej wielka strefa interesów konsekwentnie rozbudowywana i rozszerzana. To jedno słowo, Auschwitz, ukrywa w sobie symbol bólu, udręki, cierpienia, wyniszczenia, a przede wszystkim śmierci milionów ofiar. Laurence Rees stworzył wybitny dokument ukazujący obóz z perspektywy więźniów, ale też strażników. Wszystko to, co było odzwierciedleniem wegetacji i umierania, życia w dostatku i spokoju odbywanej służby.
Dogłębna analiza okoliczności powstania, rozwijania, mordowania na trudną do wyobrażenia skalę, ale też tworzenia coraz bardziej wymyślnych rozwiązań, które ulepszały maszynę śmierci. Książka wstrząsająca, poruszająca, jednocześnie bardzo ciekawa i pełna informacji, które wcześniej nie były zupełnie znane.

Laurence Rees, Auschwitz. Naziści i "ostateczne rozwiązanie", Prószyński i S-ka, Warszawa 2005 
 

Martin Amis - Strefa interesów

„I stała tam pięcioletnia dziewczynka i to ona rozebrała swojego brata, który miał jeden rok. Jeden z Kommando przyszedł zabrać rzeczy chłopczyka. Dziewczynka krzyknęła głośno: 'Odejdź, ty żydowski morderco! Zabieraj swoje ręce ociekające żydowską krwią od mojego ślicznego braciszka! Ja jestem jego dobrą mamusią, on umrze w moich ramionach, razem ze mną'. Pewien siedmio- albo ośmioletni chłopiec”... - Zawahałem się i przełknąłem ślinę. - mam czytać dalej?
 

Od kilku dni zastanawiam się, jak przekazać wszystko to, czego byłem świadkiem w trakcie lektury książki Strefa interesów. Powyższy fragment nie jest bez znaczenia dla historii, którą poznasz czytelniku i dla emocji, które stopniowo osiadać będą na twych barkach i pod ich wpływem wgniatać cię w ziemię.

poniedziałek, 12 listopada 2018

Działać na wyobraźnię

Pierwotnie miał to być inny tekst i niewykluczone, że do niego jeszcze wrócę. Faktem jest, że dzisiejszy film ukierunkował mnie na określone postrzeganie tego, czego czasem oko ludzkie nie jest w stanie dostrzec. Jednak dziś, wczoraj i jeszcze kilka dni wstecz patrzeć i widzieć nabrało dla mnie zupełnie nowego sensu.
Jakże przewrotne jest to, gdy osoby niewidzące uczy się patrzeć na świat na swój odrębny sposób. Gdy padają pewne słowa w rozmowie dwóch osób niewidzących zaskakuje nas przewrotność treści tej rozmowy. W wolnym przekładzie brzmi to w sposób następujący: Musicie patrzeć tak, aby widzieć i dostrzegać wszystko to, co was otacza.
Dzięki filmowi Imagine pewne zdawać by się mogło oczywiste sprawy nabrały zupełnie nowego wymiaru. Istotna jest tutaj również myśl, której autorem jest Henri Cartier-Bresson:

(…) robienie zdjęć to „odnajdywanie struktury świata – odkrywanie czystego piękna formy”, ujawnianie, że „w tym całym chaosie kryje się porządek”.

Wyobraźnia, to coś, czego nie może zabraknąć na żadnym etapie tworzenia, szczególnie, jeśli bierzemy do ręki aparat. Wielu się zdaje, że zrobić zdjęcie to nic trudnego. Prawda okazuje się znacznie bardziej bolesna. Nacisnąć spust migawki to nie sztuka, sztuką jest mieć świadomość, że chwila, którą w przypływie dobrych uczuć zatrzymaliśmy na zawsze powinna być bezcenna. Jednak w epoce, która coraz mniej uczy myślenia paradoksalnie otaczając nas lawiną reklam, daleko jest nam do tworzenia z wyobraźnią.

czwartek, 8 listopada 2018

Magdalena Wala - Rozalia

Jakiś czas temu Marianna, o której pisałem w ten sposób.

Książka, której nie sposób nie polubić. Dzięki autorce jest to opowieść o dziewczynie, której wiatr historii nie pozwolił stać biernie, gdy ojczyzna była w potrzebie. Dzięki temu okrzepła i jako osiemnastoletnia panna była już gotowa na wiele, bo wiele się musiało wydarzyć, aby poczuła się naprawdę szczęśliwa u boku Michała.
 

Chwilę później pojawia się Rozalia i łączy je znacznie więcej, niż podobna graficznie okładka. Łączy je epoka, rodzina, czy wreszcie starsza siostra. Nie wiem, kto był dobrym duchem twórczego dzieła, ale niezmiernie cieszy fakt, iż Magdalena Wala powołała do życia Rozalię. Jest to ta sama intensywność uczuć, myśli i doznań, jak miało to miejsce w przypadku dzielnej i walecznej Marianny. Młodsza siostra niejednokrotnie zazdrościła tego odważnego działania, była dumna z poczynań starszej siostry, jednak i przed nią los stawia nie lada wyzwanie. Musi stawić czoła czemuś równie ryzykownemu, jak odległa w czasie walka w szczerym polu. Książka, którą cenię i którą polecam, a jeśli czas pozwoli znajdzie w blogu swoje szersze odniesienie. Serdecznie polecam!

Magdalena Wala, Rozalia, Czwarta Strona, Poznań 2017

M.L. Stedman - Światło między oceanami

Kiedy mimowolnie łza spływa po policzku, a końcowe strony tej urzekającej powieści poruszają swą subtelnością serce młodzieńca, wtedy znakiem wiadomym jest, że warto przyjrzeć się jej bliżej. Książce, która powiedzie nas ku latarni czuwającej swym wszechwidzącym okiem nad wzburzonymi wodami oceanu, raptem 100 mil od wybrzeży Australii.

Po raz kolejny łapię się na tym, że jeśli autor w słowie końcowym jest w stanie dziękować dużej grupie ludzi, którzy w pisaniu nieśli mu taką lub inną pomocą musi czuć się nie tylko szczęśliwy, ale i spełniony w tym, co robi. Wie, że jego praca ma już określony oddźwięk, a fale emocji rozchodzą się dalej i dalej, aż docierają do 28 krajów, gdyż tylu przekładów spodziewa się literacki debiut M.L. Stedman. Jej Światło między oceanami odmienia czytelnika już od pierwszych stron.

wtorek, 6 listopada 2018

Męskim okiem – Miłość, prosta prawda przez życie

Zainspirowany pewną myślą, pewnymi słowami zatrzymałem się przy nich na dłużej: 

Kochaj mężczyznę, który nazywa cię „śliczną”, a nie uważa za „sexy”. Tego, który oddzwania, gdy odłożysz słuchawkę. Tego, co nie śpi, aby zobaczyć cię śpiącą. Który chce pokazać ci cały świat nawet, gdy nie jesteś przyszykowana? Dla którego nie jest ważne czy stałaś się z biegiem lat grubsza czy chudsza. Który mówi,: ''Co chciałabyś zjeść? Ja gotuję". Czekaj na tego, który stale powtarza, ile dla niego znaczysz i jakim jest szczęściarzem mając ciebie... 

Nie bez znaczenia jest fakt, że sięgnęła po nią osoba, która potrafi wyłowić najlepsze, najciekawsze, najbardziej inspirujące myśli, by później zasiać w umyśle człowieka ziarenko niepewności, rozważań, ziarenko, z którego później rośnie nowa, cenna życiowa prawda.
Prawda, która kiełkuje w umyśle i sprawia, że każdy z nas jest listkiem, gałązką na drzewie życia, które rośnie w siłę za jej przyczyną. Rzadko spotyka się ludzi, od których emanuje tak wyjątkowa duchowa siła, tak szczególna inteligencja, tak niezwykła lekkość, chęć życia i zabawy, jednak bez bagatelizowania rzeczy ważnych. Ludzi, którzy zarażają innych pozytywnym spojrzeniem na otaczający nas świat.