W roku 2013 nakładem Wydawnictwa Znak ukazała się książka wyjątkowa, książka, po którą każdy, kto choć w dowolnym stopniu śmie nazywać się fotografem powinien sięgnąć i poznać sześć interesujących wywiadów z ludźmi, którzy byli prekursorami polskiej fotografii reporterskiej i reportażowej.
Łukasz Modelski po doskonałych i urzekających Dziewczyna wojennych przygotował publikację noszącą tytuł Fotobiografia PRL. To właśnie tu możemy dowiedzieć się nie tylko na temat historii fotografii i tego, jak kiedyś się fotografowało, ale przede wszystkim czerpać inspirację do własnego tworzenia z tych pełnych pasji, ale czasem też zupełnie prostych w swej formie wypowiedzi. Określone zdania, myśli, wypowiedzi są dobrymi wskazówkami, jak tworzyć, aby być spełnionym w tym, co się robi, aby na etapie fotografii cyfrowej nie były to kolejne setki, czy też tysiące ujęć nie wnoszące nic nowego do całokształtu i tutaj pierwszy fragment, który w trakcie lektury wyróżniłem:
(…) Dobrych fotografii przybywa powolutku, zdjęcie musi się jakoś urodzić, musi zaistnieć splot okoliczności, przypadków. A takie przypadki zdarzają się tylko dobrym. Na przypadek trzeba zapracować.
Jan Morek, twórca, m.in. albumów „Polska na co dzień”, w 1960 roku zrobił swoje najbardziej znane zdjęcie Orkiestra z Chmielnej. I jeszcze jeden cytat też mówiący o przypadku, tym razem autorem cytowanych słów jest Bogdan Łopieński, zdjęcie Przyśpieszajmy, obywatele z 1973 roku na którym Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz w tym samym czasie patrzą na zegarek jest zapewne bardzo dobrze znany, ale oto cytat:
(…) Jaka w ogóle w pana pracy była rola przypadku? – Gigantyczna. Główna. Żeby zdjęcie chciało mówić musi się złożyć bardzo dużo rzeczy, człowiek musi mieć w głowie, co jest ciekawe, musi wiedzieć i w ułamku sekundy to rozpoznać, i zrobić zdjęcie. Bo to ułamek sekundy decyduje. I można zrobić sto zdjęć i dopiero sto pierwsze będzie takie, jak chcemy.
Książka, która dla mnie fotografa jest bardzo cenna, do której wracam co jakiś czas, a że mam szczególną przyjemność poznawania jakże często jeszcze przed drukiem jest to przyjemność podwójna. Łukasz Modelski podarował czytelnikowi opowieść reporterów, która adresowana jest do wszystkich, ale to właśnie ci, którzy nie rozstają się z aparatem mogę z niej wynieść najwięcej dobrego. Nie zmienia to faktu, że spodoba się też wszystkim innym – podróż po epoce, po czasach za którymi wielu w jakiś sposób nadal głośno wzdycha.
Trzeba też pamiętać, że epoka Photoshopa zmieniła diametralnie spojrzenie na fotografię, bo teraz wszystko wydaje się takie łatwe i takie proste i dzięki temu warto posłużyć się jeszcze jednym, krótkim cytatem:
(…) Gdzie pan to robił? – W kuchni, nocą, jak wszyscy spali. Miałem lampkę nocną i taką ramkę drewnianą, zeissowską zresztą, gdzie się wkładało negatyw, na to kawałek papieru fotograficznego, zamykało się, przyciskało, stawiało się to pod lampką, włączało się ją i liczyło się 23, 24, 25 – trzy sekundy – i się wyłączało. I odbitka była naświetlona. (…) Pierwszy negatyw wywołany w talerzu, odbitka wypłukana i wysuszona… Nie pamiętam, co to było…
Aleksander Jałosiński, prekursor zdjęć „Polski C”, zdjęć, które w tamtym okresie były czymś innym, czymś co przykuwało uwagę, zdjęć haseł, które również w epoce PRL-u miały swoją, wyjątkową wymowę, a rzadko kto czasem potrafił pokazać ich zupełnie nowe przesłanie.
Co by nie mówić, co by nie pisać, książka, po którą warto sięgnąć i którą warto czytać.
Łukasz Modelski, Fotobiografia PRL, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz