niedziela, 12 sierpnia 2018

Krzysztof Domaradzki - Detoks

Jakiś czas temu
Czarne liście przesłoniły na długo mój mentalny horyzont. Właśnie wtedy historia dwóch kobiet połączonych dramatem, który na długie lata odcisnął swoje piętno w świadomości Polaków, nie pozostawiła złudzeń, co do tego, że jest to literatura dobra, doskonała, taka, której długo, bardzo długo się nie zapomina.


(...) Od tego, który dał początek do tego, który jest rozrachunkiem z bolesną, wstydliwą, tragiczną, czy może wręcz haniebną przeszłością. O pewnych sprawach nie da się zapomnieć, gumka nie pomoże oczyścić sumienia.

Teraz, kilka wiosen i jesieni później, zupełnie niedawno, raptem kilkanaście dni wstecz wydarzyło się coś równie dobrego, intensywnego, poruszającego mentalnie wszystkie płaszczyzny ludzkiej świadomości. Coś, co tak naprawdę daje początek znacznie większej całości, gdyż jest to preludium, pierwsze zaskakujące pod każdym względem spotkanie z czystym złem, a także, a może przede wszystkim z komisarzem Kawęckim.
Rynek polskiej literatury kryminalnej jest bardzo nasycony, obszerny, pełen znanych i uznanych nazwisk. Doskonale piszących kobiet, jak też wprawionych w kryminalnych bojach mężczyzn. Są tacy, którzy pisząc od czasu do czasu są oczekiwani za każdym razem z wielką niecierpliwością, ale nie brakuje też twórców, którzy nie pozostawiają czytelnikom czasu na oddech, czy może refleksję, gdyż piszą czasem szybciej, niż inni czytają.
I jest też Krzysztof Domaradzki i jego ze wszech miar doskonały i zaskakujący pod każdym względem Detoks, który na kanwie wspomnianych powyżej zdarzeń nie tylko nie ginie na księgarskiej półce, ale wyróżnia się na niej i śmiało może konkurować z każdym kogo postawimy tuż obok. To, co równie ważne dla istoty tworzenia literackiego dzieła, gdy nazwiemy je autorskim debiutem, to fakt, że nie potrzeba wiele, raptem Prolog i może pierwszy rozdział, by mieć już świadomość, że kolejne 500 stron nie pozostawi nas obojętnymi na pasmo udręki, bólu i cierpienia w zbrodni, która już na początku dotyka do żywego i później stopniowo nic nie jest już takim, jak się pierwotnie mogło nam wydawać.
Urobiony po łokcie policjant, a raczej człowiek, który na miano policjanta przed laty mógł bez wątpienia zasługiwać. Teraz Tomasz Kawęcki, komisarz Kawęcki, jest ostatnim na liście śledczych, który do sprawy zabójstw ze szczególnym okrucieństwem w fabrycznym mieście Łodzi mógłby wnieść świeże spojrzenie, mógłby, gdyby świeżość, a może raczej trzeźwość była dla niego w określonym momencie priorytetem. W duecie z ambitną sierżant Magdą Giętką mogą przenosić góry, o ile jest i będzie, co przenosić poza teczkami akt z jednego miejsca na drugie. Tych dwoje w określonej symbiozie zdanych raczej z konieczności, niż wyboru, na siebie zbliża się do zła, które drwi sobie i głośno się śmieje.

Jeżeli krwawi, możemy to zabić.

Jednak, gdy pies złapie trop to już nie popuści, nie pozostawi niczego przypadkowi, nie zbagatelizuje tego, co jest blisko, choć czasem niestety może się pomylić. Może szukać i za swym ogonem gonić nie wiedząc już, komu ufać, kogo lubić, a od kogo trzymać się bezsprzecznie z daleka. Taka też jest ta proza, pełna niedopowiedzeń, dziwnych zwrotów akcji, zgubionych wątków, pomieszanych zdarzeń, jednak z chaosu wyłania się porządek, a Tomek Kawęcki z każdą kolejną stroną zasługuje coraz bardziej na naszą uwagę.

Krzysztof Domaradzki, Detoks, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2018

Brak komentarzy: