Stary Żyd Tag z jego karczmą na skrzyżowaniu trzech zaborów z niesamowitym obrazem pięknej kultury i niepewności jutra.
Władysław Szpilman płaczący na pustym Umschlagplatzu nad losem swojego narodu.
Józek z niedowierzaniem pytający starą zielarkę, Jesteście pewna matko!??
Tekst nie dotyczy tylko filmu i z nim samym nie będzie miał wiele wspólnego, jednak w trakcie lektury Czarnych liści wędrowałem myślami od jednego do drugiego. Od tego, który dał początek do tego, który jest rozrachunkiem z bolesną, wstydliwą, tragiczną, czy może wręcz haniebną przeszłością. O pewnych sprawach nie da się zapomnieć, gumka nie pomoże oczyścić sumienia.
Z pastelowych barw, którymi malują Magdalena Kordel, Krystyna Mirek, czy może Ałbena Grabowska słowa, którymi się dzieli Maja Wolny są jak czarno-biała lekko wytarta na brzegach rycina. A może jak ząbkowane na brzegach stare zdjęcie w sepii.
A przecież dotyka niezbyt odległych w czasie wydarzeń wyciągając na światło dzienne historię, o której wielu na zawsze chciałoby zapomnieć. Z drugiej strony od czasu niesamowitej powieści Joanny Fabickiej Second Hand nie wydarzyło się w literaturze nic równie poruszającego i przenikającego na wskroś duszę. Ta sama intensywność doznań, uczuć, myśli i pragnień.
Ciąg dalszy wciąż nie nastąpił...
Maja Wolny, Czarne liście, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz