wtorek, 19 lutego 2019

Amor Towles - Dżentelmen w Moskwie


Książka 2017 Roku


Książki tej zasadniczo nie czyta się w mgnieniu oka, jednak te kilkadziesiąt lat zamkniętych w tych pół tysiącu stronach pozostawia wrażenie spełnienia na długo, długo po lekturze. Antoni Pawlicki wspominał, że widziałby się w roli hrabiego Rostowa, jestem przekonany, że wynikłoby z tego coś niezwykłego, gdyby nad całością czuwał Giuseppe Tornatore, a może Kenneth Branagh. Jakkolwiek będzie, czekam na równie doskonałą adaptację, jak Doktor Żywago z 1965 roku.

Adagio, andante, allegro.

I w dużej mierze była to prawda. Jeśli bowiem hrabia zbytnio się pośpieszył, uznając Zofię za pokorną, gdy miała lat trzynaście, to doskonale przewidział jej usposobienie u progu dorosłości. Miała jasną skórę i długie czarne włosy (z białym pasmem spływającym z miejsca po dawnej ranie), mogła godzinami siedzieć w ich gabinecie i słuchać muzyki. Mogła godzinami szyć z Mariną w pracowni krawieckiej albo godzinami gawędzić z Emilem w kuchni, ani razu nie wiercąc się na krześle.

Taka w istocie była Zofia, taki był Aleksander, poznane wcześniej Anna i mała Nina. Historia, której trudno sprostać.

------------------------------------

Tak jak kiedyś mała Nina jakże często zaskakiwała hrabiego, tak pojawienie się jakiś czas później Zofii stało się tym, co ponownie odmieniło w jedyny w swoim rodzaju sposób żywot hrabiego zamkniętego w czterech ścianach hotelu Metropol.

Zofia bez cienia chełpliwości przyjęła jego kapitulację. Potem zaskoczyła z fotela i podeszła do Aleksandra Iljicza. Odsunął się lekko, zakładając, że schowała naparstek gdzieś na regale. Ona jednak nie podeszła do regału. Zatrzymała się naprzeciw hrabiego i wyjęła naparstek i tu mimo wszystko pozostawię celowe niedopowiedzenie.
 
Faktem jest, że wiele musiało jeszcze upłynąć lat, aby wydarzyło się coś dobrego, niezwykłego, aby inteligentne dziecko przemieniło się w czarującą niewiastę.

------------------------------------

Jesteśmy bliżej, niż dalej, jesteśmy dalej, niż bliżej, jakkolwiek jest i jakkolwiek będzie przed piękną Anną zatrzymajmy się na chwilę, a chwilę później też przed Zofią.

Anna Urbanowa była jednak prawdziwą artystką wyszkoloną na scenie. Co więcej, jako członkini Konferencji Ludzi Spokorniałych stała się aktorką, która zjawia się na czas, zna swoje kwestie i nigdy nie narzeka. A ponieważ oficjalne preferencje zwróciły się w stronę filmów, w których królował realizm i duch wytrwałości, często znajdowały się role dla kobiety o dojrzałej urodzie i chropowatym głosie. Innymi słowy, do powrotu Anny na scenę przyczyniło się wiele czynników - i nie na wszystkie z nich miała wpływ.

I choć tutaj warto dopisać coś jeszcze z zasady dotykam jednego akapitu, rzadko kiedy sięgając po coś więcej. Ale to więcej bez wątpienia warto już odkryć samodzielnie.

------------------------------------

Zaskakująco piękna poetyka zanurzona w akapitach, płynąca po rozdziałach. Poruszająca zmysły, dająca do myślenia, dotykająca duszy i malutkiego punktu lekko powyżej serca.

Mimo to, paradoksalnie, nawet jeśli bycie wyprzedzanym o krok było bardziej relaksujące niż wyprzedzanie o krok, okazywało się także bardziej ekscytujące. Zrelaksowany mężczyzna wyprzedzany o krok wyobraża sobie, że wieczór z nową znajomą potoczy się jak każdy wieczór - że porozmawiają trochę o tym, trochę o tamtym i serdecznie rozstaną się w drzwiach. Jednak w połowie kolacji pada niespodziewany komplement i palce damy przypadkiem muskają mu dłoń. Jest czułe przyjęcie i skromny śmiech. A potem nagle pocałunek. 

Te 526 stron nie ma i długo nie będzie miało sobie równych. Pozostają jeszcze trzy malutkie spojrzenia w stronę Dżentelmena w Moskwie.

------------------------------------

Graficznie wyłania się z kontekstu określony przyczynek ku temu, aby odkryć dlaczego tak wiele uwagi poświęcono tej książce w tym właśnie miejscu. Nigdy nie bawiłem się w liczenie książek, które czytam, choć jest ich bardzo dużo. Jednak właśnie ta w tym roku przesunęła w odczuwalny sposób mój intelektualny horyzont. Być może kiedyś będzie okazja, aby do niej wrócić w lekturze, bo bez wątpienia jest tego warta. 
Moja Książka 2017 Roku.

Może to, co poruszyło hrabiego, były te rozrzucone po świecie postacie połączone magią świąt, mimo że wiodły życie wypełnione ciężką pracą w niegościnnym klimacie. Być może poruszył go widok spotkanej wcześniej młodej pary zmierzającej ku romansowi drogą starą jak świat. A może przypadkowe spotkanie z Nikołajem, który mimo swojego pochodzenia znalazł chyba dla siebie miejsce w nowej Rosji. Albo zupełnie nieoczekiwany dar w postaci przyjaźni Niny. Bez względu na przyczynę, gdy hrabia zamknął książkę i wyłączył światło, zasnął z poczuciem wielkiego zadowolenia.

------------------------------------

Jakaż nieopisana to przykrość zostać skazanym za jeden wiersz na areszt domowy w hotelu, w którym się mieszka. Choć zawsze to lepsze, niż minus sześć, czy może daleka podróż w jedną stronę.

Stąd dni, miesiące, lata mijały w pewnym rytmie, gdy dorastała Nina, gdy pojawiła się Anna, gdy działy się rzeczy dziwne, a czasem zupełnie normalne. Hrabia Rostow stał się najbardziej znaną postacią hotelu Metropol. Wielką przyjemność czerpał z obecności swojej małej przyjaciółki. Zaiste Nina miała na niego szczególny wpływ.

12 lipca o siódmej wieczorem, gdy hrabia przechodził przez hol, Nina pochwyciła jego spojrzenie i dała mu sygnał. Dwie minuty później dołączył do niej na schodach i idąc za nią, mijał pokoje 313, 314, 315, zdążając w stronę swojego dawnego apartamentu. A gdy Nina przekręciła klucz i wślizgnęła się do środka, hrabia posłusznie poszedł za nią - choć towarzyszyło mu wyraźnie złe przeczucie.

Te małe akapity to jedynie przyczynek do tego jak dobra i doskonała jest to książka sama w sobie w swej literackiej formie.

------------------------------------

Trzy kobiety hrabiego: czarująca Nina, zmysłowa Anna i subtelna Zofia. Każda z nich wniosła do jego życia nie tylko promyk słońca, ale też, a może przede wszystkim niekończące się pokłady uśmiechu i miłości.

Teraz jedynie coś takiego.
 
Proszę, by dał mi Pan drugą szansę
zrobienia pierwszego wrażenia
w apartamencie 208.


Rzadko spotykane zjawisko, gdy kobieta prosi o to mężczyznę.

------------------------------------

W obszernej ilości książek, które czytamy, które sam czytam, co jakiś czas pojawia się dzieło, które na dzień, miesiąc, a może na znacznie dłuższy czas odmienia coś głęboko w nas. Tym czymś, co ukrywa się między zdaniami, akapitami, stronami, czy może wreszcie rozdziałami. Tym czymś, co trudnym jest do ogarnięcia ludzkim rozumem.

Słowo pisane nie jest mi ostatnio zbyt życzliwe. Myśli przenikają umysł, a jednak ubranie je w słowa to już nie tak prosta sprawa, jak było jeszcze do niedawna. A jednak, jak było to swego czasu w przypadku Jeźdźca Miedzianego, nie tak dawno w przypadku Samotnej gwiazdy i teraz w spojrzeniu w stronę Dżentelmena w Moskwie dusza emocjom nie jest w stanie sprostać. Rozlały się po same krańce nieświadomości intensyfikując wszystkie zmysły i nie pozostawiając ich obojętnymi na to, co poznaliśmy i czego doświadczyliśmy.

Mała Nina onieśmieliła i zaskoczyła nie tylko hrabiego. Sam poczułem coś podobnego, gdy po raz pierwszy pojawiła się przed oczami.
 
- Co się z nimi stało? - spytała tytułem wstępu.
- Słucham?
Przechyliła głowę, by lepiej przyjrzeć się jego twarzy.
- No, z twoimi wąsami.


Od tego momentu nic już nie było takie samo, ale do tego będzie jeszcze okazja, aby nawiązać.

------------------------------------

Nie wiem, czy spotka mnie jeszcze równie wyjątkowe literackie doznanie, jak ma to miejsce obecnie. Piszę ma, gdyż do końca tej niezwykłej historii pozostało około 50 stron. Zanim zaproszę również za jakiś miesiąc do wspólnego odkrycia Książki Roku 2017 przed Dżentelmenem w Moskwie zatrzymamy się na dłużej.

I choć czasem docierają do mnie różne załączniki w książkach jako określona forma wprowadzenia do lektury nie przypominam sobie, abym spotkał tak inspirujące słowa:

Oddaję w Wasze ręce jedną z najpiękniejszych książek, jakie przyszło mi promować. Ponoć gdy o niej mówię, błyszczą mi oczy i zmienia się ton głosu. Być może. Bo to powieść mądra, dowcipna, niepokorna, pełna uroku, życiowej mądrości i filozoficznej zadumy. A dla mnie... chyba po prostu pojawiła się w odpowiednim momencie.

Dla mnie chyba też. Amor Towles dokonał czegoś niemożliwego. 
Rok 2016 to Samotna gwiazda, rok 2017 bez wątpienia należy do Dżentelmena w Moskwie.

Amor Towles, Dżentelmen w Moskwie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017

Brak komentarzy: