piątek, 15 lutego 2019

Gangi Nowego Jorku (2002)

Wszystko, co zostało wykorzystane w trakcie kręcenia zdjęć, jakiś czas później zniknęło pod gruzami WTC.
 
Jednym ze szczególnie ważnych aspektów w procesie przygotowania do realizacji tego filmu było odtworzenie i zbudowanie od podstaw nie kilku makiet, ale całej dzielnicy Five Points, a także wielu wnętrz i innych elementów scenografii. Szczególnym zbiegiem okoliczności były zakończone wcześniej prace wykopaliskowe pod Dolnym Manhattanem, które miały na celu poszukiwanie informacji na temat stylu życia mieszkańców tej dzielnicy z okresu 1846 - 1863. W filmie wykorzystano blisko 850 tys. odnalezionych eksponatów, które historia jakiś czas później pogrzebała na zawsze.
Blisko trzydzieści lat wcześniej Martin Scorsese, który w swym dorobku nie miał jeszcze tylu wielkich tytułów, sięgnął po pierwsze wydanie książki Herberta Asbury'ego Gangi Nowego Jorku z 1928 roku. Od tamtej pory żył tym pomysłem, ale dopiero niedawno mógł go wdrożyć w życie. I tak zaczęły się przygotowania do tej dosyć dużej i obszernej produkcji. Trudno było znaleźć w Nowym Jorku coś, co choć trochę mogłoby przypominać dzielnicę Five Points z XIX wieku, dlatego zdecydowano się na prace w Rzymie i przeniesienie całej produkcji właśnie tam.
Tak, jak Leonardo Di Caprio bardzo pragnął zagrać w filmie reżyserowanym przez Scorsese, tak reżyser do obsadzenia go w roli Amsterdama Vallona podszedł bardzo entuzjastycznie. Potrzebował młodego, inteligentnego aktora z tym szczególnym darem, jaki widział już wcześniej u Pacino, De Niro, gdyż taki właśnie miał być młody chłopak Amsterdam Vallon. Jako małe dziecko widzi, jak w wojnie gangów ginie jego ojciec Priest Vallon (Liam Neeson). 16 kolejnych lat żyje i pracuje z przekonaniem, że będzie w stanie pomścić śmierć ojca, odzyskać honor i dobre imię. W tym celu musi się jednak maksymalnie zbliżyć do Billa „Rzeźnika”.
Reżyser i producent Harvey Weinstein spodziewali się, ze nakłonienie Daniela Day-Lewisa, do udziału w filmie może być wyjątkowo trudnym przedsięwzięciem, gdyż aktor od 1997 roku praktycznie wycofał się z branży i nie był zainteresowany żadnym przedsięwzięciem. Obaj panowie właśnie w nim widzieli Billa „Rzeźnika” i to był zasadniczo jedyny ich faworyt. Ku ich zaskoczeniu Day-Lewis wyraził zgodę tego samego dnia, a sam aktor z wielkim podziwem wspominał współpracę ze Scorsese na planie Wieku niewinności.
Postać, którą miał wykreować niosła ze sobą wielką siłę, duchową i fizyczną, jak również fakt, że z zawodu był rzeźnikiem. Jednocześnie był przywódcą nacjonalistów, nienawidzących wielkich fal emigrantów, zwłaszcza Irlandczyków, którzy po fali głodu we własnym kraju napływali tysiącami do Nowego Kraju. Jednak tu byli niczym, nie mieli żadnych praw, pracy, nie mieli gdzie mieszkać i za co żyć. Z czasem właśnie w ich obronie, gdzieś na bok odkładając zemstę, stanie Amsterdam, który przeobraża się wewnętrznie, jak też zewnętrznie. Pobity, poparzony i upokorzony przez swego największego wroga na kilka miesięcy znika z horyzontu, by powrócić, jako ktoś zupełnie inny.
W tego typu historii, oddającej zarówno autentyczną postać Billa „Rzeźnika”, jak też wydarzenia z 1863 roku, gdy w Nowym Jorku rozpętało się piekło, nie mogło zabraknąć również wątku romantycznego. Mocno zarysowaną postać Jenny Everdeane, ponętną kobietę kieszonkowca, która jest mistrzynią, zarówno w zdobywaniu męskich serc, jak i też ich portfeli zagrała Cameron Diaz. To właśnie ona była spoiwem pomiędzy „Rzeźnikiem”, a Amsterdamem. To właśnie temu pierwszemu zawdzięczała wszystko, natomiast ten drugi mógł jej dać znacznie więcej, tylko jedną rzecz, miłość.
A jeśli już wspominamy historię, to w 1800 roku Nowy Jork liczył zaledwie 60 tysięcy mieszkańców, by zaledwie pół wieku później rozrosnąć się do 800 tysięcznej metropolii. Jednak do tego było mu jeszcze daleko. W mieście zasadniczo nie panowało prawo, a nawet, jeżeli, to policja była największym, a jednocześnie najmocniejszym gangiem. I to właśnie Five Points była kolebką całego zła, które toczyło miasto.
Gdy wybucha Wojna Secesyjna jest o krok do wybuchu wielkiego buntu. Był on związany z masowym poborem do wojska i faktem, że można było tego uniknąć wpłacając do skarbca miasta 300 dolarów. O takich pieniądzach biedni mogli jedynie śnic. Przez cztery dni i cztery noce całe miasto wrzało, a do stłumienia zamieszek zostało wprowadzone wojsko. Właśnie na tle tych wydarzeń, dochodzi do ostatecznej rozgrywki pomiędzy dwoma wrogami, którzy do końca mieli dla siebie wzajemny szacunek.
Futurystyczna, końcowa scena może dziwić, jednak, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że prace nad filmem zakończono 30 marca 2001 roku był to efekt czysto artystyczny.

* - wersja tekstu 2.0

Brak komentarzy: