czwartek, 9 sierpnia 2018

Sebastien De Castell - Cień rycerza

Walk, które liczą się najbardziej, 
nie wygrywa się umiejętnościami.
Wygrywa się je…

Swego czasu napisałem takie słowa, w momencie, kiedy nie rozumiałem jeszcze w jak przewrotną i niezwykłą rozwinie się ta opowieść:

Aleksander Dumas byłby dumny z poczynań literackich Sebastiena De Castell i nie jest wykluczone, że gdyby Trzej muszkieterowie powstali w XXI wieku mogliby mieć właśnie taki charakter, jaki dzięki inwencji autora posiadają Falcio, Kest i Brasti. To oni, Wielkie Płaszcze, bronią prawa i honoru i w to ich rękach spoczywa los maluczkich, którzy wobec niegodziwości książąt nie mają żadnych szans.

Jakież było jednak moje zdziwienie i niedowierzanie, jakie wzruszenie przez chwilę mnie dotknęło i jaka siła płynęła z tych stron, gdy docierałem do końca tej opowieści. Atos, Portos, Aramis – każdy z nich miał coś ważnego do powiedzenia, każdy z nich miał wyjątkową osobowość, ale żaden z nich nie był tak wielowarstwową postacią, jaką jest pierwszy kantor Wielkich Płaszczy, Falcio val Mond.
Rok wstecz Ostrze zdrajcy zawładnęło umysłami maluczkich, w ich serca wlała się fascynująca opowieść o Wielkich Płaszczach. Sebastien De Castell podarował historię małym i dużym, w sumie raczej dużym, niż małym, bo lekkość języka, swoboda wypowiedzi, rubaszność kontekstu nie do końca trafia w uszy latorośli. Jednym słowem, bardziej dla dorosłych, niż dorastającej młodzieży, jednak i ta znajdzie w tej książce coś dla siebie dobrego i niebanalnego.
Dziś dotykamy dalszego ciągu przygód naszych bohaterów – pierwszego kantora Wielkich Płaszczy, Świętego od Mieczy, czy może też mistrza łuku, łajdaka Brasti z jego ukochanym Nieumiarkowaniem. Coś, co nazwać możemy obszernym wstępem, czytaj: Ostrzem zdrajcy, tutaj, na tych blisko 640 stronach staje się godnym uwagi, poruszającym rozwinięciem akcji i to nie byle jakim rozwinięciem. Bo wiele będzie musiało się wydarzyć, aby z chaosu wyłonił się określony porządek, a powyższe słowa - Walk, które liczą się najbardziej, nie wygrywa się umiejętnościami. – nabrały najlepszego z możliwych, znaczenia.
Swego czasu brakowało mi słów, aby wyrazić, co myślę i co czuję i z jakim podziwem, radością, wysiłkiem, czy cierpieniem razem z nimi wędruję po skąpanej w wojnie Tristii. Swego czasu, choć o wojnę dopiero można było się nieznacznie otrzeć, teraz z czeluści piekieł wynurzyła się ona na dobre siejąc śmierć i zniszczenie, siejąc zamęt w królestwie, kłócąc wszystkich z wszystkimi i nie pozostawiając złudzeń, co do tego, że to dopiero początek. Czy końca, trudno jednoznacznie powiedzieć, ale bez wątpienia zapowiedź tego, co za jakiś czas nastąpi w Krwi świętego i Tronie tyrana.
Nie bez znaczenia też jest udział niewiast w tej opowieści szczególnej treści, tej opowieści spod znaku Wielkiego Płaszcza i ostrej szpady. Bo, o ile Falcio, Kest i Brasti są nam już doskonale znani, to teraz do głosu dochodzą również piękne i odważne damy. Jest Aline, bolesne wspomnienie przeszłości, ale też promień nadziei i przyszłości, jedno ważne imię przynależne dwóm kobietom ukrytym w sercu Falcia. Jest Valiana, dumna i piękna młoda dama, świeża krew w kręgu sprzeniewierzonych Wielkich Płaszczy i jest Darriana, tajemnicza, chłodna istota z życiową misją, poniekąd zbawienia świata.
Nie bez znaczenia dla istoty tworzenia jest świadomość odkrywania zaskakującego piękna podarowanego nam przez autora. Malownicza opowieść, bez początku, ale też bez końca, prosty powód ku temu, aby wytrwać do końca, gdy pomimo rozejmu wciąż trwa jeszcze wojna.
I te słowa niech doprowadzą cię do końca, niech słusznie sprawią, że będzie to historia, której pragniesz sprostać i którą pragniesz dalej podać w imię słusznego zwyczaju dzielenia się tym, co dobre, zatem niech mówią słowa, niech w spojrzeniu ukrywa się niewypowiedziana historia.

Aline spojrzała na mnie przez chwilę.
- Zamierzam się teraz uśmiechnąć – powiedziała. – Proszę cię, żebyś ty również się uśmiechnął. A potem oboje zamkniemy oczy i otworzymy je dopiero wtedy, kiedy już stąd odejdę. W ten sposób będziemy zawsze pamiętać swoje uśmiechy.


W ten sposób w Krwi świętego warto będzie już wkrótce zanurzyć swoje dłonie.


Sebastien De Castell, Cień rycerza, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2018

Brak komentarzy: