Za sprawą scenariusza Cezarego Harasimowicza, któremu pomysł nasunęło zdjęcie groźnego mężczyzny z niewinnym, rumuńskim dzieckiem na rękach, również muzyki Michała Lorenca - tak pięknej, zniewalającej, iż w czasie premiery filmu wszyscy siedzieli, jak zaczarowani, słuchając jej do ostatniego taktu w trakcie napisów końcowych.
Na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni kontrowersje budziła główna nagroda za rolę męską - bo jak to może być, by dostał ją Niemiec na polskim festiwalu? Skoro zagrał właśnie w polskim filmie, to, dlaczego nie, a poza tym żadna z czterech ról Cezarego Pazury lub innego aktora nie była tak dobra, jak to, co pokazał zdegenerowany bandyta w osobie Tila Schweigera. Skazany na wygnanie, na zsyłkę zostaje skierowany na resocjalizację do jednego z opuszczonych, zapomnianych dziecięcych szpitali w Rumunii. Tak zaczyna się ta historia.
Z początku obojętny na losy współtowarzyszy niedoli z czasem bardzo się zmienia. Człowiek bez sumienia zaczyna rozumieć problemy, marzenia i tęsknoty jego małych przyjaciół. Bardzo pomaga mu w tym subtelna sanitariuszka Mara (Polly Walker), a także Elena - trzynastoletnia dziewczynka, która się w nim zakochuje i z czasem jej uczucie zostaje odwzajemnione. Przeciwwagą są dla nich zły, podstępny, nieuczciwy dyrektor, dla którego nie liczą się żadne wartości oprócz pieniądza i lekarz, szukający ucieczki od szarej codzienności w pełnej szklance.
Daleki od komercyjnych założeń, pozbawiony nieuzasadnionego wulgaryzmu, płytkiej akcji jest dziełem doskonałym. Ta nieskomplikowana opowieść otacza widza aurą wzruszenia, ciepła i nostalgii, aż łza się w oku kręci. Coś, czego prostymi słowami nie sposób wyrazić. Coś szczególnego, niezapomnianego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz