Kilka słów napisanych na gorąco w trakcie lektury nie zmieniły mojego spojrzenia na Stulecie Winnych już po jej zakończeniu, a wręcz pogłębiły i wzmocniły moje odczucia. Czytając część pierwszą rodzinnej sagi Winnych, już wtedy miałem wrażenie, że za sprawą autorki spotka nas coś miłego, coś dobrego, coś jedynego w swoim rodzaju. Tak, jak miało to miejsce w pierwszej odsłonie, tak również teraz historia pisze trudne i skomplikowane losy Winnych, rodziny, która z biegiem lat bardzo się rozrosła. Tutaj Mania i Ania biorą ciężar opowieści na swoje barki, tutaj ponownie na świat przychodzą bliźniaczki narodzone w chwili ciężkiej próby, kiedy Polska ponownie grabiona jest przez jednych, jak też drugich. Złych Niemców i jeszcze gorszych Ruskich, jak to swego czasu ująłem.
Wybuch wojny sprawia, że Winni, choć niewinni tego, co dzieje się wokół nich walczą wszędzie tam, gdzie rzuci ich los, Kasia i Basia dorastają pod okiem mamy, cioci, ale też przy wsparciu dziadka Stanisława i prababci Broni. Bo to ona przez lata była opoką, na której ród Winnych rósł w siłę i starał się żyć w jedności. Nie bez znaczenia jest też pojawienie się małej Ewy, Michała, Ryszarda i wielu innych zupełnie nowych postaci.
(...) Bronia pokiwała głową nad Renatkami tego świata, które utrzymać nóg nie mogły w spokoju, tylko latały za wróblem i trzymały go w garści, za nic mając gołębie, które mogły nie nadlecieć.
Z wyjątkową przyjemnością przekręcałem kolejne karty tej książki. Ci, którzy walczyli dla wolnej Polski, która choć skończyła się wojna wciąż nie była wolna. Autorka doskonale oddała nastrój rodzącego się „nowego” państwa pod czujnym okiem czerwonego sojusznika, okres przemian w trakcie, których konsekwentnie zabijano i głębiono wszystko to, czego nie udało się zniszczyć i zniweczyć niemieckiemu okupantowi.
Pisząc o tym drugim rozdaniu nie można odnieść się do pierwszego czekając już na to końcowe. Przyznać się muszę, że jestem pod dużym wrażeniem ostatnich stron drugiego tomu tej sagi. Karty nie mogły być lepiej rozdane, choć to, co spotyka Ewę…
Czytam dużo, wręcz bardzo dużo, jestem już przyzwyczajony do stylu tego lub innego autora, choć tylko kilku z pewnych względów przykuwa szerzej moją uwagę. Gdy zamknąłem po lekturze część pierwszą zastanawiałem się, czym zaskoczy czytelnika Ałbena Grabowska w drugim rozdaniu, teraz chwilę po premierze tej części już niecierpliwie czekam na trzecią. Tutaj słowa same lgną do czytelnika, słowa, które się chłonie z wypiekami na buzi, emocje w szerokiej ich palecie nawiedzają go i dotykają z każdej strony. Teraz, kiedy dobre słowa już padły sięgnę po słowa wspólne w jakże szczególny sposób dla obu tomów sagi Winnych.
Czasem nie trzeba wiele. Czasem wystarczy kilka prostych literek, które nieświadomie spadną na powieki, wtedy wszystko to, co nastąpi później będzie tylko lepsze i coraz bardziej zaskakujące i tak jest w istocie ze „Stuleciem Winnych”. Książka, w której się zakochacie. Właśnie tak, nie inaczej.
* - zdjęcie z prywatnych zbiorów Autorki
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2014
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz