jak niewiele dzieli skąpanie kogoś w miłości od utopienia w niej.
Od zawsze byłem zdania, że największym literackim wyzwaniem jest napisać doskonały kryminał. Taki, który od pierwszych chwil, aż po ostatnie słowa jest wyjątkową pod każdym względem kwintesencją gatunku. I przyznać również trzeba, że ostatnio mam do nich wyjątkowe szczęście.
Za sprawą Wydawnictwa Jaguar mamy niewątpliwą przyjemność poznawać i odkrywać doskonałe poczynania inspektora McLeana. Wystarczyło raptem kilka stron, aby rozsmakować się w tej opowieści, ale stać się też uważnym obserwatorem śledztwa, które prowadzi inspektor. Śledztwa, które do najłatwiejszych nie należy, gdyż brutalne rytualne morderstwo sprzed sześćdziesięciu lat nie ma żadnego priorytetu u jego przełożonych. Ma je natomiast śledztwo, które prowadzi nadinspektor Duguid. Z bliżej nieokreślonych powodów obaj panowie się nie lubią.
Pomijając ten zawodowy fakt braku wzajemnej sympatii i zależności służbowej oba niezależnie prowadzone śledztwa zaczynają mieć coraz więcej wspólnych cech, co zaczynają dostrzegać inspektor McLean i współpracujący z nim młody, ale już bystry posterunkowy MacBride. Trzeci z tego zespołu Bob Gburek raczej się nie przemęcza. Jest wiele innych postaci, ale to wokół tych dwóch (Bob Gburek jakby czasem coś wtrąci) policjantów James Oswald buduje swoją fenomenalną intrygę.
Na odległym planie jest babcia inspektora McLeana i choć właśnie ten plan na pierwszy rzut oka nie wydaje się istotny, to z czasem może się okazać, że jest zupełnie inaczej, a to, co mogła mieć do powiedzenia babcia zanim we śnie odeszła mogło wnieść wiele światła do śledztwa.
Wszystko do początku do końca jest na swoim miejscu, a Z przyczyn naturalnych już wskoczyło bardzo wysoko do moich osobistych literackich notowań. Teraz warto jedynie poczekać na kolejne spotkanie z inspektorem McLeanem, gdyż jest to początek określonego cyklu.
James Oswald, Z przyczyn naturalnych, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz