Polska, jak kobieta, była maltretowana, upokarzana, bita i gwałcona najpierw przez jednego okupanta, później znacznie boleśniej przez tego, który przynosił „wyzwolenie”, a tak naprawdę podarował niekończące się zniewolenie.
W majestacie prawa jeszcze ciepłe miejsca hitlerowskiej kaźni zyskiwały swój nowy, upiorny wymiar. Miejsce więźniów w pasiakach zajmowali teraz wszyscy, którzy w jakimś stopniu byli niewygodni budującej się nowej władzy ludowej. Polskie obozy, w których maltretowano, katowano, gładzono Niemców, Ślązaków, ale też duży odsetek Polaków. Zgoda była jednym z takich miejsc.
Po wczorajszym seansie nadal nie potrafię się odnaleźć. W trakcie filmu pojawił się tytuł tego tekstu - Kolor cierpienia. Kolor, który pojawia się nagle, brunatny, ciemny, chropowaty, z filtrem męki i cierpienia. Od pierwszych kadrów, po napisy końcowe. W długich, drgających ujęciach. W historii miłości, która w tych upiornych czasach miała jakże nikłe szanse, aby się spełnić.
Przed wojną przyjaźń pomiędzy Niemcem i Polakiem i łącząca ich w jakiś sposób Polką była czymś, co miało trwać i nigdy się nie kończyć. W ostatnich dniach wojny Franek sięga po mundur milicjanta mając nadzieję, że bez większego zaangażowania będzie w stanie uratować Annę. Tę, która mimo wszystko od zawsze skłaniała się w stronę Niemca. Jednak Erwin, tak, jak ona był w tym miejscu na straconej pozycji.
Co trzeba zrobić, aby przetrwać? Jak bardzo się upodlić, a tym samym stać ponad wszystkim i mieć wpływ na wszystko? Co wreszcie zrobić, aby uratować Ją z tego miejsca? Tragiczna postać Franka jest osią, wokół której zawieszona jest ta historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz