Przyznać się muszę, tak sam z siebie z ręką na sercu, że na początku nie było lekko. Nie było łatwo przebrnąć przez kilkanaście stron, coś mnie blokowało, historia wydawała się jakaś taka dziwna i mocno wydumana. Ale nagle, jak ręką odjął, wszystko się odmieniło.
Prawie rok wstecz miałem niewątpliwą przyjemność wprowadzać i promować, Klątwę utopców Iwony Banach. Lekturę lekką, przewrotną, zaskakującą w treści i słowie. Pokręconą też mocno z korzyścią dla niej samej.
(…) Tutaj każdy ma odegrania swoją bardzo istotną rolę. Tutaj również okaże się, że nie wszyscy są tymi, za których się podają, tutaj również trup ściele się gęsto, a Kusiakowa we wszystkich widzi utopców. A to dopiero początek problemów Dagmary, Różowej Pindzi, pięknej Kingi, szalonego Filipa, zakręconego na punkcie tej ostatniej Jaśka i jeszcze kilku osób.*
Nie spodziewałem się jednak, że swoją najnowszą powieścią Iwona Banach jeszcze bardziej mnie zaskoczy. Nie zdawałem sobie sprawy, że można jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jeszcze intensywniej zakręcić ludzką świadomością w tak przewrotny i jedyny w swoim rodzaju sposób, który nie pozostawia wątpliwości, co do tego, że autorka bawi się tym, co tworzy komponując tak niewiarygodne historie, iż faktycznie Klątwa utopców to nic w porównaniu z tym, co dzieje się w Czarcim kręgu, a dzieje się tak dużo, że ludzkim rozumem trudno to ogarnąć.
(…) Chyba że na bombie było jego nazwisko i to on miał otworzyć paczkę, a został uratowany przez chomika. Maleństwo zasługiwało na medal z marchewki.**
Chomik nie miał szczęścia, nie przeżył, ale wszyscy inni mieli go aż nadto. No prawie wszyscy. Choć tych innych nazbierała się całkiem pokaźna gromadka. Choć tak naprawdę zaczęło się bardzo niepozornie i nikt nie mógł przepuszczać, że małe, matrymonialne śledztwo zakończy się ni mniej ni więcej, tylko apokalipsą. Bez dwóch zdań.
Hanka z dzieciakami, nie mylić jednak z piaskownicą, tylko dorastającą mimo woli w dziwny sposób młodzieżą, pracując w biurze matrymonialnym dostała zadanie prześwietlenia pewnego jegomościa. Właśnie z dzieciakami, bo one w sumie na stażu.
Z niepozornego pozornie śledztwa nagle za sprawą wszech obecnych wampirów, a co!, wynikać zaczyna coraz większa afera. A i trup ścieli się gęsto. W sukurs przychodzi Maciek, policjant na urlopie, bo choć na urlopie, to jednak policjant, jest też Dziuńka, są babcie, aż dwie, jest szalony Profesor, jest ich w sumie znacznie więcej i każdy w tej kabale ma coś od siebie do dodania.
Suma summarum tworzą się pary, trójkąty, inne dziwolągi, w miasteczku nic już nikogo nie dziwi, nawet wampiry, czy pijany Zyzol. Można powiedzieć, że jest dobrze, gdyby nie szkielet, trupy i zagadka wciąż w proszku. A jak jest Zyzol to i siedem lat nieszczęść.
A jednak jak to u Iwony Banach bywa wszystko, co się mocno, bardzo mocno, wyjątkowo mocno zakręci, w swoim czasie również w rzeczy samej się odkręci, ułoży, dopasuje, dopieści. I nawet ławeczka ma coś od siebie do dodania.
Usiedli na ławce. Miłość ma to do siebie, że strasznie trudno się o niej mówi, ale zawsze można się przytulić.***
I co by nie rzec, co by nie skłamać, przytul książkę na dobranoc. „Czarci krąg” niech uśmiech sprawi i mile cię zaskoczy, nawet, jeśli na początku nie zatrybi, chwilę później samo już zaskoczy. I będzie dobrze. Coraz lepiej.
Iwona Banach, Klątwa utopców, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015 *
Iwona Banach, Czarci krąg, Szara Godzina, Warszawa 2016 **, ***
Internetowa cela to powieść obyczajowa o bólach przeszłości, o magii zaklętej w teraźniejszości i o przyszłości,
która budowana na gruzach historii i tajemnic, wcale nie zdaje się być taka pewna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz