piątek, 26 lutego 2021

Siedem (1995)

P
ierwsze wrażenie po wyjściu z ciemnej sali w jasny, rzeczywisty świat jest chyba najważniejsze. Myśli, jakie powstają „na gorąco” są często najbardziej trafne, gdyż czas późniejszy przynosi nowe refleksje, pomysły, przemyślenia.
Mistycyzm i magia tego filmu wypływa przede wszystkim z jego mrocznego zabarwienia, ponurej, absorbującej codzienności wielkiego miasta. Nowe, jakże trudne problemy często powstają w nas samych i po „wypuszczeniu” ich z głowy trafiają w przypadkowych ludzi siejąc śmierć i zniszczenie.
Jakie szalone pomysły mogą powstać w człowieku - z tego nie zdawałem sobie sprawy do pewnego momentu. Dużo się ostatnio słyszy wstrząsających relacji, czyta się o zbrodni, która nam prawie spowszedniała, ale dopiero Siedem odsłonił przerażające okropieństwo i taki ból, jakiego w żaden sposób nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.
Tytułowa „siódemka” ma niebagatelne znaczenie - wiąże się z nią wiele wątków. Od zasadniczej treści, tzn. siedmiu grzechów głównych, po siedem ostatnich dni pracy starego, doświadczonego gliniarza - porucznik William Somerset (w tej roli Morgan Freeman), kolejne siedem dni w nowym miejscu jego zmiennika - młody, dynamiczny, nieokrzesany, popędliwy David Mills (Brad Pitt). To również siedem dni tygodnia - od deszczowego poniedziałku, kiedy to znaleziono z twarzą w spaghetti mężczyznę jedzącego tylko przez kilkadziesiąt godzin aż do pęknięcia żołądka i reszty dni tonących w strugach deszczu, aż po finałowy, niedzielny, na przekór wszystkiemu słoneczny poranek. Finał sprawy przyniesie wstrząsająca przesyłka i wywołujące śmiertelny efekt słowa mordercy.
Nie jest to horror, a bardziej thriller policyjny bardzo zbliżony klimatem do pamiętnego Milczenia owiec. Wraz z bohaterami zanurzamy się w lekturę Boskiej komedii Dantego, błądzimy po bibliotekach próbując znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Klimat podtrzymuje odpowiednio stonowana muzyka, od odrobiny klasycznej, po bardziej rockowe tematy i prowadzi nas po najciemniejszych, mrocznych zaułkach znanego z weselszej strony Los Angeles.
Człowiek nie poznał do końca wszystkich swoich możliwości i chyba lepiej dla nas, aby tak pozostało. Nowe doznania nie zawsze są dobre, często bardziej bolesne i w nas godzące.

Brak komentarzy: