środa, 1 lutego 2023

Miłość bez końca (2014)

W jakiś bliżej nieokreślony sposób
film ten przyciągnął mnie do siebie. I przyznać muszę, że przyciąganie to dotknęło mą duszę. Miłość bez końca od początku do końca ma w sobie wyjątkową siłę, ma w sobie moc, która urzeka, porusza i nie pozwala przejść obojętnie.
Nie jest to ckliwa historyjka o nastolatkach, ale dobrze skrojona historia czerpiąca siłę z miłości, tej pierwszej, najmocniejszej, najpiękniejszej, tej, o którą się walczy, aż po kres dni... Miłość, która zaskakuje, onieśmiela, która nagle, jak piorun z jasnego nieba przynosi tak wiele nieznanych nigdy wcześniej doznań.
Jade, (urzekająca, niewinna Gabriella Wilde), przez całe swoje życie trzymana była pod kloszem. Miała jasno wytyczony cel. Była ambitna, mądra, piękna. Mogła mieć wszystko, jednak na progu szkoły, gdy pojawił się dzień rozdania dyplomów uświadomiła sobie, że dosłownie nikt nie będzie za nią tęsknił lub jej miło wspominał. Pochłonięta nauką i spełnianiem wytyczonych ambicji jej ojca nie miała wokół siebie nawet jednej, żywej duszy.
Mówi się, że w życiu nie ma przypadków, a skoro tak jest coś nagle musiało się wydarzyć. David nie należał do nieśmiałych chłopców, mógł mieć każdą dziewczynę, ale z nieznanych sobie powodów nie wypowiedział ani jednego słowa do Jade przez całe cztery lata wspólnej nauki. Tego dnia również w jego życiu jakże wiele miało się zmienić.
Davida i Jade więcej dzieli, niż łączy. Ona z rodzicami przyjeżdża do drogiej, hotelowej restauracji na uroczysty obiad. David ich samochód musi odstawić na parking. Ich spojrzenia już wcześniej się spotkały, ale to Jade wypowiada pierwsze słowa przełamując dzielącą ich barierę milczenia.
Piszę o tym wszystkim nie bez powodu, gdyż ważne jest pokazanie przynajmniej na początku ich wzajemnej relacji, aby uzmysłowić sobie, jak wiele ich dzieliło zanim stali się jednym. David zmierzyć się musiał z traumą unoszącą się nad rodziną Jade po śmierci jej ukochanego brata, ale przede wszystkim z jej apodyktycznym ojcem. Hugh (Bruce Greenwood) określił jasno, jakie ma plany wobec córki i nie dopuszczał do siebie myśli, że coś, a tym bardziej jakiś mężczyzna w jej pobliżu miałby to zmienić.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to już było. I być może miałby rację. Jednak Miłość bez końca jest zupełnie nową, świeżą i wyjątkową emocjonalną kartą w gatunku opowieści romantycznych. Od samego początku pojawia się określona świadomość subtelności tej opowieści. Nie bez znaczenia jest umiejętnie dobrana obsada, zarówno ról pierwszego planu, jak też innych osób, które mają istotny wpływ na życie młodych bohaterów - rodziców Jade i ojca Davida. Tutaj nie ma ról lepszych lub gorszych. Tutaj każda ma istotne znaczenie w stopniowym budowaniu dramaturgii tej opowieści.
Miłość bez końca to historia piękna i prosta. Tutaj liczą się relacja międzyludzkie, osobiste poszukiwanie szczęścia i stawienie na szali rodzicielskich ambicji w walce o swoją pierwszą miłość. Film, któremu nie tylko wypada, ale warto dać szansę, jeśli do tej pory nie mieliście ku temu okazji. Jestem pewien, że obraz ten nie pozostawi was obojętnymi na miłość, a może też sprawi, że zapragniecie odszukać ją na nowo. Czego życzę.

Brak komentarzy: