Czwórka dzieci zabawia się w perfidny sposób. Laska dynamitu trafia do skrzynki na listy, do domku, który do złudzenia przypomina ten, przy którym stoi. Podjeżdża samochód. Wysiada z niego uśmiechnięta kobieta z niemowlęciem na rękach. Idzie w stronę domu, lecz po chwili uświadamia sobie, iż warto jeszcze wyjąć pocztę...
Dzieją się różne rzeczy, które sprawiają, iż to, co widzimy i obserwujemy, co dostrzegamy i rejestrujemy zaczyna nas osaczać. Nadmiar nieprzystępnych bodźców, nadmiar informacji, których nie chcemy odbierać zaczyna nam ciążyć. W pewnym momencie pragniemy wyjść z tej ciemnej, kinowej sali, uciec jak najdalej. Uciec i zapomnieć. Lecz nie robimy tego, zbyt mocno pochłania nas tego, czego jesteśmy świadkami.
Choć tak nie postąpiłem, to jednak w momencie, kiedy pojawiły się napisy końcowe czułem się dziwnie. Czułem się otępiały, przybity, zdruzgotany. Trwało to krótko, lecz jednak miało miejsce. Z pozoru jedynie nieistotne zdarzenie. Nie potrafiłem wypowiedzieć słowa, nie potrafiłem się nawet zająknąć. Jedynym orzeźwieniem był nagły spadek temperatury już na zewnątrz.