czwartek, 4 października 2018

Kristin Cashore - Nieskończone światy Jane

Parasolki... to od nich ta historia się zaczyna 
i na nich w jakiś sposób się kończy.

Jednak zanim dotrzemy do końca, zanim otrzemy się o barierę literackiej nieskończoności, zanim uzmysłowimy sobie dokąd w istocie dotarliśmy i jak szeroko być może po drodze otworzyliśmy oczy ze zdziwienia, zanim to wszystko mogło się wydarzyć i jestem przekonany, że tak było w istocie, razem z Jane i jej parasolkami dotknęliśmy czegoś na co nigdy nie liczyliśmy, o czym nie marzyliśmy i co nawet w najśmielszych snach nigdy wcześniej nie przeszło nam przez głowę.
W życiu nie ma przypadków, są sytuacje, które pojawiają się przed nami, co jakiś czas. Są obietnice, które sprawiają, że czasem wbrew swojej woli postępujemy tak, a nie inaczej, są zdarzenia, które dzieją się, czy tego chcemy, czy nie i są ludzie, którzy nagle, w najmniej spodziewanym momencie pojawiają się na naszej drodze. I jest Jane, która choć niczego nie planowała została postawiona przed faktem dokonanym dzięki obietnicy złożonej cioci Magnolii i pojawieniu się na jej drodze Kiran Thrash, bajecznie bogatej córki Octaviana Thrasha IV. Wspólnym mianownikiem obu zaistniałych czynników był dom tego ostatniego, do którego jego córka zaprosiła Jane na wiosenną galę. Od tego momentu nic i nigdy nie było już takie samo.
W całej literackiej galaktyce trudno szukać określonego wzorca, czy może punktu odniesienia dla tego, co stworzyła i czym się podzieliła z odbiorcą autorka. Zaczynając od szczególnego pod każdym względem spisu treści po kolejne rozdziały, z których każdy stanowi jakby odrębną całość, a jednak są elementami większej materii. Parasolki, zaskakująca i jakże oryginalna pasja Jane i tylko one wędrują z Jane do przedziwnego i pełnego zagadek Tu Reviens.
Kristin Cashore powołała do życia przedziwną paletę osobliwości, bohaterów zarówno intrygujących, jak też drażniących, bohaterów, których jesteśmy w stanie polubić od pierwszej chwili, od kolejnej strony, od pierwszego zdania - Dom na klifie wygląda jak statek znikający we mgle - które otwiera nas na tę wysublimowaną, niecodzienną i przedziwną w swej materii przygodę. Dom na klifie, dom, które mógłby istnieć gdzieś obok, kilkanaście mil od Nowego Jorku, dom, który na zewnątrz nie wyróżniał się niczym szczególnym. Jeśli niczym szczególnym może być wielka, obszerna, pełna rozmachu architektoniczna bryła, to faktycznie nie wyróżniał się niczym. Dom, który miał duszę, wiele historii do opowiedzenia i niekończące się wnętrza na kilku poziomach. Ten właśnie dom wchłonął Jane w całości przenikając umysł, ciało i duszę.

Gdzieś w głębi domu rozlega się dzwonienie,
niemal zbyt odległe, by je usłyszeć, ale dźwięczne
i przejrzyste jak dzwoneczki na wietrze.
Wybieraj, wybieraj, wydają się mówić.

W tym szczególnym kolorycie osobliwości, mieszkańców domu, gości, czy też służby jeden osobnik wyróżnia się w sposób szczególny i to on, Jasper, poczciwy basset skradł serce Jane z marszu i nigdy go już nie oddał. To on towarzyszy jej na każdym kroku, to on, choć nie mówi rozumie więcej, niż może się wydawać, to on jest blisko, kiedy jest potrzebny i to on od początku ma coś w zanadrzu. I choć są Kiran, Ivy-Fasolka, nieznośna Pani Venders, Patrick i Philip, przebiegła Lucy i bawidamek Ravi, oni, a także wielu innych, to Jasper wnosi spokój, gdy nie trzeba oddychać na meduzę, gdy bolesne wspomnienie cioci Magnolii wciąż jeszcze mąci umysł, gdyż tajemnic więcej, niż mniej i z każdym dniem paradoksalnie znacznie mniej, niż więcej, odpowiedzi.
Książka, która onieśmiela, kusi, wprowadza chaos w umyśle czytelnika, który stopniowo i powoli przemienia się w porządek, choć różnorodność myśli i spojrzeń przytłaczać może i przeciążać umysł. Książka, przed którą warto się zatrzymać, przekroczyć próg Tu Reviens, spędzić w nim chwilę, chwilę później tracąc orientację, co do czasu i miejsca pełnego dziwnych postaci, a także przemieszczających się co jakiś czas dzieł sztuki. I jest też dziewczynka, a także jej brat i jest jeszcze coś, co odkryć warto już samemu na kartach tej książki...

Kristin Cashore, Nieskończone światy Jane, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2018

Brak komentarzy: