Piszę prawie, bo nadal mam dylemat natury moralnej, czy książce tej należy się najwyższa, możliwa ocena, czy też dziewięć gwiazdek w zupełności wystarczy. Jakkolwiek jest liczy się to, że jestem pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego, czego byłem świadkiem w moim trzecim już spotkaniu z Janem Morawskim. Nie znam dwóch z pięciu książek, które napisała Katarzyna Kwiatkowska, ale z tych trzech Zgubna trucizna to dzieło ze wszech miar wybitne i doskonałe.
Mnogość postaci i wątków, dynamika historii rozpisanej raptem na kilka dni, koloryt miasta na progu XX wieku, opowieść, którą się chłonie każdym porem skóry i każdą cząstką świadomości ludzkiej. Nikt lepiej by tego nie oddał, nie ujął. O ile dwie znane mi historie odległe już w czasie są pomimo zagadki dosyć spokojne to tutaj trzeba nieźle się nabiegać za bohaterami, aby nie zgubić wątku, nie stracić tropu, nie pogubić się w tym, kto z kim i dlaczego. Tak wielu postaci, które przewinęły się przez karty tej książki nie poznałem już dawno.
Jan Morawski pojawia się w Poznaniu z określoną misją. Tropi fałszerzy marek nie zdając sobie sprawy, że jego pojawienie się szybko wywoła lawinę dziwnych zdarzeń i zbrodni, które w określony sposób odwrócą uwagę wielu od kończącego się właśnie karnawału. Wystarczy raptem kilka stron, aby wybuchła bomba, aby później nikt już nie był tym za kogo tak naprawdę się podaje, aż do finału, który miło mnie zaskoczył.
Kończąc lekturę uświadomiłem sobie również inną jakże interesującą kwestię - na przestrzeni kilku dni dano mi było czytać dwie historie dotykające Poznania i obie wyjątkowe. Gdyż po współczesnym mieście w urzekający sposób oprowadza nas Joanna Opiat-Bojarska, a historyczne podróże z przewodnikiem w osobie Jana Morawskiego zawdzięczamy Katarzynie Kwiatkowskiej.
Katarzyna Kwiatkowska, Zgubna trucizna, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz