poniedziałek, 4 lutego 2019

Jo Nesbø - Pragnienie No. 02

Przyznam się, że był taki moment, że chciałem ją wyrzucić. Może nie do kosza, bo książki do kosza nie trafiają, ale byłem bliski odłożenia jej na półkę. Drażnił mnie bardzo drobny druk, który przy tych 462 stronach stawał się lekturą bez końca. Jednak pojawił się moment, w którym coś się we mnie odmieniło i w dosyć szybkim tempie dotarłem do końca.

A gdzieś w połowie objawił się taki miły dla oka akapit:

Harry leżał na plecach i gapił się w sufit. Oczywiście mógł oto obwiniać dwie filiżanki czarnej jak smoła i mocnej kawy Mehmeta, ale wiedział, że to nieprawda. Wiedział, że znów znalazł się w miejscu, w którym nie da się już wyłączyć mózgu, dopóki się to nie skończy, bo mózg będzie działał i snuł domysły, dopóki sprawca nie zostanie ujęty, a nawet jeszcze dużo później. Trzy lata. Trzy lata bez znaku życia. Albo znaku śmierci. Aż wreszcie (...) się objawił. I pokazał nie tylko koniuszek diabelskiego ogona, lecz dobrowolnie cały ustawił się w świetle reflektorów, jak zachwycony sobą aktor, autor scenariusza i reżyser w jednej osobie. Bo tutaj w grę wchodziła reżyseria. To nie było dzieło  chaotycznie działającego psychotycznego szaleńca. To nie był ktoś kogo mogliby ująć przypadkiem. Musieli czekać na jego następne posunięcie i modlić się do Boga, żeby zabójca popełnił błąd. A do tego czasu nie przestawać szukać w nadziei znalezienia tego malutkiego błędu, który już popełnił. Bo wszyscy popełniają błędy. Prawie wszyscy.

To, kto objawił się światu, to z oczywistych względów zostało pominięte. I biorąc pod uwagę to, co już było, co jest w chwili obecnej i co będzie pozostaje jedynie określona puenta tego krótkiego spotkania z szaleńcem, który wie, co robi.

No. 03 & No. 02 & No. 01

Jo Nesbø, Pragnienie, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2017

Brak komentarzy: