168 stron to prawie nowelka, fakt, objętość nie jest wielka. Taka mała, niepozorna książeczka, ale nawet taka „nowelka” pióra Jo Nesbø to historia, której długo się nie zapomina. Nazwisko autora to już marka sama w sobie. Tym bardziej dodatkowa zachęta do sięgnięcia po Krew na śniegu myślę, że nie będzie konieczna.
Te 168 stron to kumulacja emocji, doznań, myśli i zbrodni. To kryminał z najwyższej półki. To wreszcie, Olav, który prawie jak Leon (zawodowiec) wszystko, co umie to zabijać, a przy tym ma dobre, wrażliwe serce. Nie ma u jego boku małej Matildy, ale jest żona szefa, na którą on sam dostał zlecenie.
I tu sprawy zaczynają się komplikować, a przy tym jest koszmarnie zimno, ciągle pada śnieg i już za chwilę będzie Wigilia, ale co ja tam wiem. Olav ma pragnienia i bardzo chciałby, aby znalazło się w nich miejsce dla kobiety, dla której postawił wszystko na jedną kartę. Jo Nesbø tak, czy inaczej rozegrał to po mistrzowsku, ale co ja tam wiem.
Teraz tych stron jest bez porównania więcej, ale o tym będzie okazja, aby jeszcze napisać.
Jo Nesbø, Pragnienie, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz