piątek, 8 lutego 2019

Wojciech Dutka - Czarna pszczoła

Moje pierwsze spotkanie
z prozą Wojciecha Dutki miało miejsce jakiś czas temu. Właśnie wtedy historia młodej Żydówki i zapatrzonego w nią essesmana w abstrakcyjnej miłości za drutami Auschwitz poruszyła mnie bardziej, niż mógłbym zdawać sobie z tego sprawę. W tamtym momencie widziałem, że warto będzie czekać na kolejne dokonania autora, choć jak dotąd nie udało mi się cofnąć do tego, co wydarzyło się zanim świat poznał Czerń i purpurę.
Wiele pełni księżyca dalej, tysiące przeczytanych stron później z zawirowań pędzącego świata wyłonił się Polak o czarnym sercu. Choć bliższym prawdy jest to, że jego skóra jest czarna, co do serca, bez wątpienia nie pozbawione było empatii i pozytywnego spojrzenia na otaczający go świat. Choć po sprawie Lunatyka nic już nie było takie samo.
To właśnie wtedy pewne zlecenie zaprowadziło go ponownie nad Wisłę, gdzie kiedyś był naprawdę szczęśliwy, do kraju przodków, skłóconego narodu, ciągłych waśni, litrów wódki, która przez długi czas była lekarstwem na wszystko i chyba nadal nic się w tej materii nie zmieniło. Lunatyk sprawił, że przybyło mu wrogów, ale też znajomości, które po szokującej informacji związanej ze śmiercią syna jego przyjaciółki mogły się okazać na wagę złota. Po telefonie Agaty Max Kwietniewski nie miał żadnych wątpliwości, co powinien zrobić.
Tragiczna śmierć nastolatka wydaje się jedynie następstwem hejtu, który ktoś sprowokował, aby upodlić tęczowego chłopaka. Konsekwencje tego zdarzenia były jednak bardziej brutalne, niż mogłoby się wydawać. Coś również wskazuje na to, że to, co wydarzyło się obecnie może mieć swoje lustrzane odbicie w przeszłości. Co równie ważne, nad rodziną Agaty Wróblewskiej ciąży piętno, co do którego ona sama zupełnie nie zdaje sobie sprawy, w przeciwieństwie do jej matki, której młodzieńczy występek powrócił do niej po latach.
Autor w fascynujący sposób miesza wątki, tasuje karty, w życie zwykłych ludzi wplatając historie, którymi również my żyliśmy nie tak dawno. Gdy idzie o setki milionów, prawa własności  i równie wartościowe działki zdrowie, czy też życie ludzkie nie ma żadnego znaczenia. Grzechy przeszłości ciążą w ludzkiej świadomości przez lata kumulując w duszy coraz większe pragnienie zemsty, zadośćuczynienia nie tyle Bogu, co ludziom. A to, że gdzieś po drodze zginie czarna pszczoła, to nie ma zupełnie żadnego znaczenia.
Kończąc lekturę Czarnej pszczoły zastanawiałem się nad tym, jak to się dzieje, że Max Kwietniewski nie ma jeszcze swojego filmowego oblicza. Książek powstaje wiele, ale tylko nieliczne są tak doskonałym materiałem na kasowy thriller z doborową obsadą. Wśród piszących polskich autorów właśnie Wojciech Dutka tworzy dzieła, które nie potrzebują wiele, aby przeistoczyć się w dobrze skrojony scenariusz. Warto zastanowić się jedynie nad tym, kto powinien zagrać Maxa. 

Wojciech Dutka, Czarna pszczoła, Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2017

Brak komentarzy: