środa, 6 lutego 2019

Moje Indie No. 08

Delhi, 16:27, 43°C
Katowice, 12:57, 6°C

Już czuję, że przeżyję jutro szok termiczny. Wystarczy spojrzeć na temperatury powyżej i wszystko staje się jasne. Teraz również spontanicznie kolejna kartka z podróży, aby nie odkładać tego na później. Ta ostatnia pojawi się zapewne z małym opóźnieniem zanim uda mi się wyłowić coś godnego uwagi z licznych zdjęć cyfrowych, ale też analogowych. Na te ostatnie szczególnie liczę. Przynajmniej na dwa, trzy doskonałe kadry.
Podróż tam i z powrotem miała różnorodny przebieg. Lot samolotem, później prawie dwie godziny z szalonym kierowcą i kolejna godzina wspinaczki pod górę do miejsca, które pokazuje pinezka, do miejsca, które zwie się Jilling Terraces, prawie 1900 metrów powyżej poziomu morza. Przyznam się, że nie byłem przygotowany na to, co odkryję na miejscu, a co jak widać prezentowało rewelacyjnie. I ten Salvador Dali, który z miejsca przykuł moją uwagę. Piątek, sobota i niedziela.
Przyznać się również muszę, że nie przygotowałem się zbyt dobrze na bardzo zimne noce, choć przed podróżą sprawdzałem temperatury. Spałem w łóżku, które mogło pomieścić z pięć osób. Pomimo kilku warstw, zmarzłem. Jednak w ciągu dnia było naprawdę miło. Pozwoliłem też sobie na jeden kilkugodzinny rajd po okolicy. I choć była to trasa dla mniej wymagających lekko nie było.
Dopiero tam mogłem poznać kuchnię indyjską w pełniej palecie barw i smaków. Nie wszystko przypadło mi do gustu, ale kilka potraw, których nazw nie potrafię wymówić było bardzo smacznych.
Biorąc pod uwagę fakt, że powoli kończy się miejsce podróż powrotna była równie wyjątkowa. Zejście do drogi asfaltowej, gdzie zabrał nas taksówkarz, tym razem jadący znacznie spokojniej, w stronę stacji kolejowej. Miałem zwiedzać Muzeum Kolejnictwa, ale muzeum kolejnictwa miałem live. O tym jednak w ostatniej kartce z podróży.

Brak komentarzy: