czwartek, 23 maja 2019

Wołyń (2016)

PORAŻA I ŚCINA Z NÓG!


Trudno szukać w polskiej kinematografii dzieła historycznego o tak wyjątkowej wrażliwości i przenikliwości. Nie bez znaczenia jest również fakt, że nikt inny nie mógł zmierzyć się z tym tematem, jak Wojtek Smarzowski.
Syberiada polska nawet w połowie nie oddaje horroru tamtych dni. I nie mam tu na myśli jego wątku przewodniego, ale przede wszystkim ciągu zdarzeń, którego kumulacją była ta rzeź. Wiadomym jest również fakt, że filmy Wojtka Smarzowskiego mają swój szczególny rys, swoistą pieczęć, która wyróżnia każdy jego film. Dbałość o każdy, nawet najmniejszy szczegóły, łącznie ze sferą lingwistyczną.
Dramat Polaków, rzeź Żydów, obłęd w oczach Ukraińców. Sceną otwarcia jest pięknie oddany tradycyjny ślub, który połączył Polkę z Ukraińcem. Swoiste dantejskie preludium do tego, co za jakiś czas ma się wydarzyć.
Michalina Łabacz w fenomenalnym debiucie, w roli Zosi, która musi stawić czoła szaleństwu, wojnie, zbrodni. W imię miłości, w ochronie dziecka, które przyszło na świat w bardzo złych czasach.

Brak komentarzy: