niedziela, 27 września 2020

Hanka Zach - Mój wróg, moja miłość

Choć od zakończenia lektury minął już jakiś czas wciąż mam pewien dylemat, jak odnieść się do książki, Mój wróg, moja miłość. Mogłoby się wydawać, że to nic trudnego napisać na temat tej niewielkich rozmiarów książki i zasadniczo tak jest, jednak jej treść, to, o czym opowiada, a co pomija, to sprawia, że nie do końca wiem, w którą stronę skierować się w swoim odniesieniu. Jednak w jakiś sposób warto się z nią zmierzyć i spróbować poddać analizie napotkane w lekturze fakty.
Nie tak dawno poznałem inną książkę i porównanie obu publikacji stanie się nieodzowne, gdyż w obu przypadkach są to spojrzenia młodych dziewczyn, łączy je to samo miasto, ten sam okres okupacji i wzmagający się terror. W mieście, w którym okupant wyjątkowo śmiało sobie poczynał, w mieście, w którym nazistowski terror był jednym z najcięższych w dziejach całej okupowanej Europy. W mieście, w którym widmo Pawiaka i alei Szucha było najgorszym z możliwych koszmarów. Również w mieście, które przetrwało obronę miasta w 1939 roku, powstanie w getcie warszawskim w 1943 i powstanie warszawskie roku 1944.
Wspominam o tym wszystkim nie bez powodu, gdyż o ile we wspomnieniach Danuty "Wiry" Szlachetko te wszystkie odniesienia są wyraźnie przedstawione, podkreślone, omówione i w ten lub inny sposób przeżyte przez autorkę, to Mój wróg, moja miłość stanowi dziwną, wyalienowaną formę okupacyjnego zawieszenia w czasie. Zapiski Hanki Zach zaskakują, jednak nie tak, jak pierwotnie myślałem, że będzie. Potrzeba było 177 stron, aby uświadomić sobie to, o czym wspominam powyżej - Rok 1943 zaczął się fatalnie. A co w takim razie działo się w roku 1942 i jeszcze wcześniej, aż po wybuch wojny? Z pamiętnika dziewczyny z okupowanej Warszawy spływa czysta, niczym niezmącona sielanka. Owszem były lekkie animozje, problemy nastoletniej dziewczyny, były też dziwne, jak na młodą Polkę, bardzo dziwne przemyślenia o żołnierzach niemieckich marznących na froncie wschodnim w trakcie gigantycznych mrozów do czego w krótkim fragmencie za chwil kilka nawiążę. Jakże dziwne odniesienie? Jakże zaskakująca w swej treści i formie myślowa podróż?
Język niemiecki, którym autorka posługiwała się z czasem coraz bieglej był nie tylko tym, w którym z czasem w dużej mierze pisała swój pamiętnik, ale też tym, który pozwalał jej na różnego rodzaju młodzieńcze wyskoki, na osobiste kontakty z wrogiem, wspólne wyjścia na kawę i ciastko, podróże wraz z przyjaciółką tramwajami tylko dla Niemców. Szaleństwo, czy może odwaga? A może tylko i wyłącznie nieprzemyślana brawura?
Ze stron pamiętnika przebija pewna niefrasobliwość Hanki, jej mniej lub bardziej wiarygodne przygody, jej schadzki z lotnikami, żandarmami, jednym słowem mundurowymi różnej maści. W jej zachowaniu nie ma cienia zawahania, bo może to, co robię jest złe, niepoprawne, nie przystoi nie tyle kobiecie, co przede wszystkim nastoletniej dziewczynie. Polce. We wspomnianym 1943 roku Warszawę dotknął dramat getta, u Hanki ono nie istnieje. Nie ma go, nigdy nie było wielkiego muru dzielącego Warszawę, ukrywających się Żydów, wcześniej tych samych Żydów chodzących z opaskami rynsztokiem, bo chodnik nie był dla nich. 

(...) Niemcom na froncie wschodnim powodzi się niedobrze. Masa rannych przywożona jest do szpitali warszawskich. Są ranni z odmrożonymi członkami ciała. Sami Niemcy przyznają się do mrozów 40-stopniowych. W rzeczywistości podobnież dochodzą do 50-u. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że tam daleko na wschodzie walczą żołnierze w okopach, a więc w otwartym polu, w wietrze i pięćdziesięciostopniowym mrozie. Kto im da coś gorącego do jedzenia, kto ochroni od wiatru i mrozu, a wśród tych niekorzystnych warunków klimatycznych i terenowych jeszcze wściekłe, silne ataki nieprzyjaciela. (s. 127) *

Jacy ci Niemcy byli biedni, jak trzeba się było o nich troszczyć. Jaki myśli się nasuwają, gdy ma się świadomość, że słowa te pisała młoda Polka? O czym w tym samym czasie mogła myśleć mała Wira? Z całą pewnością nie Niemcach marznących na froncie wschodnim. Nieodzowne będzie sięgnięcie również po pewien cytat, który jest odpowiedzią na zachowania Hanki. 

(...) Niewiele Polek zadawało się z Niemcami. Traktowano je na równi z folksdojczami, niezależnie od tego, czy podpisały volkslistę. Karano je łagodniej, na przykład goląc głowy, co mogły z łatwością ukryć pod powszechnie wówczas noszonymi chusteczkami. (s. 63) **

Od pewnego momentu Hanka pisze tylko po niemiecku, jakby się bała, że ktoś z jej rodziny przeczyta jej zapiski, jakby chciała coś ukryć, jakby to, co pisze niepokoiło ją samą. Warto się również zastanowić nad tym, na ile wszystko to, o czym pisze jest wojenną realnością, a na ile imaginacją dorastającej panny, którą otaczającą ją wojna wprawiała w dziwny stan emocjonalnego zawieszenia.
(...) bo kto ma 16 lat, to wszystko wypada - ale czy na pewno?

* - Cytowany fragment pochodzi z: Hanka Zach, Mój wróg, moja miłość, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2016
** - Cytowany fragment pochodzi z: George Szlachetko, Danuta "Wira" Szlachetko, Wira z Powstania. Wspomnienia, Wydawnictwo W.A.B,, Warszawa 2016

Brak komentarzy: