niedziela, 20 września 2020

Krystyna Mirek - Światło w Cichą Noc

Mam problem, jak ubrać doskonałość tej książki w słowa. Jak bez skrępowania opowiadać o niej, jak prostym słowom znaczenie nowe nadać. Mam problem, bo od dłuższego czasu te najlepsze, najbardziej doskonałe, wyjątkowo trafne, omijają mnie. Jakkolwiek jednak jest wyzwaniu warto sprostać.
Nie tak dawno wpadła w moje dłonie inna mała powieść dotykająca świąt swym słowem. Wtedy nie poczułem nic, wtedy nie doczytałem nawet do połowy mnogością zdrobnień, słodkością słów przepełniony poczułem się przesłodzony, poczułem, że nie sprostam, że tym razem słowa pewnej autorki, którą bardzo cenię tym razem nie są dla mnie. Chwilę później dotarło do mnie Światło, chwilę później było już o jedną noc za późno, bo nie potrzebowałem wiele, aby wchłonąć w siebie cały, calusieńki klimat tej niewielkich w sumie rozmiarów książki.
I nie skłamię, jeśli powiem, że poczułem coś dobrego, coś miłego, coś niezwykłego, bo choć święta, te właśnie Święta celebrowane już w listopadzie coraz bardziej tracą swoje istotne znaczenie, gdy kilka tygodni później siadamy do wigilijnej wieczerzy, czasem mamy już dość tych świąt, które nie rozpoczęły się nawet. Jednak dzięki Krystynie Mirek może do tego nie dojdzie, może świadomość tej szczególnej magii świąt Bożego Narodzenia w jakiś sposób nas dotknie, może sprawi, że choć zobojętnieni na pewne sprawy odnajdziemy w sobie nową duchową jakość, nową moc, która w grudniu w szczególny sposób krąży w powietrzu.
Antek Milewski nie miał lekko. W jednej chwili poukładane od dawna życie, wydawać się mogło pełne szczęścia i radości, rozsypało się, jak domek z kart. Jedynym ratunkiem była szybka ucieczka w rodzinne, krakowskie progi. Gdyby ktoś widząc go pomyślał, że ucieka z pożaru, nie pomyliłby się wiele. Bo jego życie w istocie płonęło i potrzebny był jedynie cud, aby powróciło na właściwe tory. Stąd, jak zając zziębnięty i spłoszony stanął w babcinym progu, więcej milcząc, niż mówiąc.
Grudzień, zima i święta. Dla pewnego rodzeństwa do dawna to sprawa na zawsze zamknięta. Ciepłe kraje, palma, drink i parasolka, to ich wybór, ich droga. Kiedyś dorastali z Antkiem, brykali, jak te zające, dzieląc sekrety i chroniąc ich siostrę. W sumie nie mieli daleko, dziura w ogrodzeniu od zawsze była pomocna. W tym właśnie grudniu, na kilka dni przed Wigilią śliczna, choć nie taka już mała Madzia... zakochała się. Postanowiła również ukochanego wraz z jego rodziną przyjąć przy wigilijnym stole. Sprawa wydaje się prosta, ale tylko pozornie.

Ale, do licha, chciała tego! Pragnęła najbardziej na świecie stać się częścią tej radosnej, rozgadanej gromady, która śmiała się, pałaszowała smakołyki i co rusz ktoś kogoś obejmował, całował albo mówił mu jakieś miłe rzeczy. Nie dziwiła się, że Konstanty jest radosnym człowiekiem skoro wychował się w takiej atmosferze.

Osobiste dylematy Antka, rodzinna trauma rodziny Łaniewskich, życzliwi ludzie, uśmiechnięte twarze. Wiele się w tych dniach może wydarzyć i wiele faktycznie wydarzy się. Krystyna Mirek lekkością słowa onieśmiela i membranę serca porusza, Światło w Cichą  Noc ma swój niezaprzeczalny urok i to nie tylko ze sprawą tej uroczej okładki. Powieść, która szeroką paletą emocji dotyka i wzrusza. Powieść sentymentalna, pełna uroku, momentami również radosna. Światło spływa na nas i pozostaje już w nas głęboko. Być może Święta tego roku będą miały zupełnie inny wymiar? Być może światło nie pozostanie tylko na kartach tej książki? Być może tak właśnie się stanie... nie jest wykluczone, że Światło pozostanie w nas na dłużej.

Krystyna Mirek, Światło w Cichą Noc, Edipresse Polska, Warszawa 2017
Krystyna Mirek, Światło o poranku, Edipresse Polska, Warszawa 2018

Brak komentarzy: