piątek, 19 lutego 2021

Joanna Fabicka - Second Hand

W
ydawało mi się, że słowa spłyną ze mnie z siłą wodospadu, a natłok myśli będzie tak wielki, że mnie przygniecie, wydawało mi się również, że nie będę w stanie opędzić się od tych myśli… wydawało mi się, że będzie to proste, usiąść i napisać, a jednak… jedynie mi się wydawało.
Kiedy poznałem ją tylko w wyrwanym z kontekstu fragmencie czułem pewien niesmak, nie wydawała mi się zarówno ciekawa, jak i dobra, nie przyciągała mojej uwagi, nie kusiła okładką, a proza Joanny Fabickiej była chropowata, dziwna, pokręcona, zupełnie bez sensu. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że w momencie, kiedy trafi do mnie cała, w jednym kawałku będzie to lektura od deski do deski. Nie tylko z wypiekami na twarzy, ale w dużej mierze z niedowierzaniem i rosnącym coraz bardziej podziwem dla książki Second Hand.
Rzadko się zdarza, aby książka prawie całkowicie pozbawiona dialogów miała taką siłę. Rzadko się również zdarza czytać taką książkę z lekkością, ale i nieśmiałością dotykając osobiście upiorów drzemiących w duszach bohaterów. Ten odległy zaścianek zamierzchłej epoki PRL-u, ta Polska nawet nie „B”, a raczej „D”… tam, gdzie wrony zawracają to wyjątkowy koloryt słabości, ale i siły ludzkich charakterów.
Zjawiskowy, urzekający, przedziwny koloryt postaci tak pięknie odmalowanych, iż wszystko, co było przed Second Hand przestaje się liczy. Prawdą jest, że nie znam wcześniejszych dokonań autorki, nie miałem też możliwości, aby w jakiś szczególny sposób nastawić się na odbiór przed lekturą. Jakkolwiek jest ten, kto raz postawi nogę w Podlewie już nigdy go nie opuści.
I to nie dlatego, że będzie chciał z niego uciec. Nie, oczarowany przedziwnym urokiem tego miejsca postanowi osiedlić się w nim na stałe nie martwiąc się oto, co będzie później. Zatrzyma się w pensjonacie „Second Hand”, który z lekka już przekwitł, choć jego druga „osiemnastka” nie jest wcale gorsza, niż pierwsza. Z okna na pięterku dostrzeże kościółek księdza Jeremiego.
Wcześniej jednak Femi z Jovanką z wielką pasją będą ścigały po całym podwórku kurę bez głowy, która dziwnym trafem wciąż żyje, aby wpaść nagle na nowego gościa. Tak, Femi i Jovanka, dwie wyjątkowe przyjaciółki, których życie odmierzać będą nieszczęścia, unoszące się nad Podlewem, jak egipska plaga.

(…) Femi śni o spadających samolotach. Budzi się w nocy i wyczekuje odgłosu nadlatującej maszyny, ale słychać tylko, jak Marlena, zwinięta na swoim łóżku, nieregularnie poświstuje przez sen. Femi ma już w głowie całą kolekcję rozbitych wraków, niektóre sterczą z ziemi wbite w nią do połowy, inne, z rozprutymi brzuchami, leżą na plecach bezbronne jak niemowlęta. Okoliczne drzewa uginają się pod złamanymi skrzydłami, rozrytymi na pół fotelami. Wszystko wkoło: dachy domów, ulice i trawniki pokrywa miazga ludzkich szczątków. Dziewczynka wyobraża sobie przerażenie pasażerów na kilka sekund przed rozbiciem, doprowadzając się do histerii. Nie może się jednak obronić przed coraz koszmarniejszymi wizjami i jedynym ukojeniem jest Jovanka i jej dom, w którym zawsze jest pełno życia.

Znacznie dalej, poza zasięgiem świadomości obu przyjaciółek żyje ktoś, kto swego czasu opuścił zapomniane przez Boga i ludzi Podlewo. W odległej o lata świetlne Hiszpanii żyje Maria. Dotarła tam, gdzie dotrzeć nie zamierzała, los rzucił ją równie lekką ręką, jak kochanek, z którym uciekła, a który po latach się rozpłynął. Dlaczego? Tego Maria nie wie do dziś, jednak przyjmuje podarowaną przez los traumę i stara się jej sprostać… choć ta z każdym rokiem sprawia, że Marii zaczyna coś ciążyć… coś, czyli jej własne sumienie.
Jest i Edzia, karlica, ze smykałką do wszystkiego, co mechaniczne, jest i jej siostra Cecylia, przez los obdarzona pięknym głosem, który tylko przez chwilę wiódł ją na wielkie estrady świata. Później piękne marzenie równie szybko prysło, jak się pojawiło. Żyjąc w Podlewie trudno odnieść sukces, a jednak nie jest to życie pozbawione blasku. Choć dalekie od radości i ideału. 

(…) Jeszcze się pyta! Od tego dnia, dzień w dzień, kiedy Marlena jest w szkole, a Edzia załatwia drobne codzienne sprawy, Cecylia zostawia na dole zdrowy rozsądek, katolickie wychowanie i honor kobiety, i cała mokra pędzi na górę, mało się pod nią nie zawalą schody. Raul pokazuje jej sztuczki, o jakich nawet wcześniej nie śniła. Kocha się z nią na wszelkie możliwe sposoby, od przodu, od tyłu, w tę i nazad, po bożemu i na wspak, aż Cecylia drze się swoim jasnym mezzosopranem i te wiewiórki, których Raul jeszcze nie wybił, padają teraz na atak serca. Wraca potem do siebie na uginających się nogach, ze spojrzeniem wybrańców, którzy spotkali się z Bogiem. Jej Bóg nazywa się czysta, krystaliczna, absolutna chuć.

Rzadko mi się zdarza, aby brakowało mi odpowiednich słów do przekazania własnych uczuć, ale teraz pojawia się właśnie taka chwila, taki moment, taki czas... 'Second Hand' to fenomen literatury polskiej ostatnich lat... tylko tyle, a może aż tyle. Bardzo bym chciał zobaczyć filmową adaptację tej książki, równie dobrą, jak ona sama, bo odniesienie do stylu Almodovara jest nie tylko słuszne, ale w pełni uzasadnione. Tak za sprawą hiszpańskich losów Marii, jak też kolorytu postaci zmagających się z życiem w czarującym Podlewie.

Joanna Fabicka, Second Hand, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013

Brak komentarzy: