piątek, 26 lutego 2021

Justyna Wydra - Ponieważ wróciłam

… skrzydła Anioła
ochraniać będę Twe ramiona…

Zostawiliśmy za sobą krzyże, ból, wojnę i cierpienie. Odrzuciliśmy na długo, być może na zawsze, powojenną traumę wierząc, że przed nami tylko dobre, pogodne dni. Nauczyliśmy się żyć, jakby wojny nigdy nie było.
Kiedy poproszono mnie o napisanie rekomendacji na okładkę najnowszej powieści Justyny Wydra nie miałem obaw, że lektura jej książki będzie czasem bezpowrotnie straconym. Czułem podświadomie, że może wydarzyć się coś naprawdę dobrego.
Moje zawodowe życie od roku związane jest z Gliwicami, z tego miasta pochodzi autorka i było ono również nam mapie zdarzeń w książce noszącej tytuł Esesman i Żydówka. Nie bez powodu był to akapit otwarcia, gdyż swego czasu Justyna stwierdziła, że ma dosyć wojny. Jest nią zmęczona i ma ochotę na coś zupełnie innego. Wtedy zapytałem na co tak naprawdę ma ochotę. Odpowiedziała, że dowiem się o tym, jak skończy swoją najnowszą powieść.
Nie pamiętam, czy tak dosłownie przebiegała wymiana uprzejmości między nami, wiem jednak, że zasadnicze sedno zostało uchwycone, Ponieważ wróciłam staje się zupełnie nowym, zaskakującym i inspirującym punktem odniesienia w twórczym dorobku Justyny Wydra.
Docierało do mnie, że może być to historia w jakiś sposób opowiadająca o aniołach, jednak nie sądziłem, nie zdawałem sobie sprawy, że można opowiedzieć ją w tak niebanalny sposób. Jest mi niezmiernie miło, że jako pierwszy, drugi, a może trzeci mogłem się zmierzyć z historią Magdaleny pochłaniając oczami każdą kolejną stronę wydruku. Ważnym podkreślenia również jest, aby nie doszukiwać się w niej fantastyki, a może metafizyki, bo gdy pada słowo „anioł” preceptory w mózgu zaczynają już reagować w bliżej określony sposób doszukując się tego wszystkiego, czego czasem zupełnie nie ma. Warto autosugestię wyłączyć na chwilę, a może na znacznie dłużej. Na czas, w którym Magdalena będzie miała do opowiedzenia swoją historię.

Nie pojechałam do Londynu w lipcu. Ani z matką nad morze w sierpniu. Zamiast tego stoczyłam najcięższą bitwę w moim piętnastoletnim życiu. Bitwę o siebie samą. Wygrałam ją, ale nie obyło się bez skutków ubocznych. Mój oswojony, choć mocno niedoskonały świat runął, a jego zgliszcza odsłoniły zupełnie nową, niematerialną rzeczywistość, która miała stać się moim błogosławieństwem. I przekleństwem zarazem.

Ścisły związek z książką Ponieważ wróciłam  ma doskonale wszystkim znany film, Miasto aniołów. Tutaj oba przenikające się światy mają wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju wymowę. Świat Magdaleny odmienił się, ukształtował i prawie wyparował. Jednak w cudowny sposób nie wchłonęło ją światełko w tunelu tylko wróciła do materialnego światu z dziwną skazą na duszy. A wraz z nią wrócił jeszcze ktoś.
Ponieważ wróciłam jest taką książką, jakie od zawsze lubię i po które sięgam. Przede wszystkim bogatą emocjonalnie, wypełniające moje męskie serce szczególną dawką doznań, aż po ostatni wolny atom. Na tyle jest to intensywne, iż czasem muszę zrobić sobie przerwę, aby odetchnąć, wyrównać oddech i po chwili ponownie zanurzyć się głęboko w lekturze. Doznania i emocje.
Poza tym każdy, kto już poznał Esesmana i Żydówkę wie, jaką prozę preferuje autorka i w jaki sposób dzieli się nią z czytelnikiem. Choć opowieść odtwarzana w sercu Magdaleny ma jeszcze większy wydźwięk, niż było to w przypadku Debory. Ale były to też dwa zupełnie odmienne światy.
Nastoletnie życie Magdaleny jest pełne spokojnych, radosnych chwil. Jest pierwsza, szkolna miłość. Są te wszystkie małe głupotki, które przeżywa się po raz pierwszy i do których powraca się czasem po latach. I był też Kurt. Później wszystko znikło na długo, aby odrodzić się w Magdalenie w zupełnie innej formie. To właśnie wtedy, w szpitalu, ktoś nienamacalny wkroczył w jej życie będąc zawsze wtedy, gdy był potrzebny, pomagając zawsze, gdy tylko został wezwany, był obok Magdaleny i był jakże boski w swej cielesnej powłoce. Anioł Stróż. Jej Anioł Stróż.
Wszystko, co miało się później wydarzyć było konsekwencją tego, co nie wydarzyło się wcześniej. W jakiś sposób przeznaczenie miało coś od siebie do dodania, w jakiś sposób Bóg miał też, coś od siebie do powiedzenia, choć jak kiedyś napisałem przypadek i przeznaczenie to inne z imion Boga. A skoro tak koło się zamknęło skrzydła Anioła ochraniają już tylko twoje, a nie jego ramiona.

Justyna Wydra, Ponieważ wróciłam, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2016

Brak komentarzy: