W jednym wątku pojawia się zarówno ocena „1”, ale i ocena „10” dla filmu wybitnego… ja osobiście jestem bliżej tej dziesiątki, choć sam z siebie dać mu mogę 7… widać w nim rękę reżysera teatralnego, który nie szafuje nadmiernie kadrami, nie rzuca nas z miejsca na miejsce, nie rozwala po drodze nastu aut, tylko po to, aby mieć klarowane, dobre ujęcie.
Eugeniusz Korin, reżyser i scenarzysta w jednej osobie, przedstawia historię, która od samego początku przykuwa naszą uwagę stopniowo budując intrygę, gdy z chaosu rodzi się harmonia, gdzie wszystkie prawdy życia można zawrzeć w kilku matematycznych równaniach i gdzie wreszcie finał...
Dawno nie widziana na ekranie Anna Przybylska, Michał Żebrowski w roli „Sępa”, plejada aktorów, którym odnoszę wrażenie w umiejętny sposób rozdano role, zarówno tych „dobrych”, jak i czarnych charakterów. 133 minuty, których prawie nie odczułem w kinie, był jeden, może dwa momenty, w których akcja się rozmywała, jednak zasadniczo bez większych potknięć.
Chaos budujący harmonię… i pytania, które mają większą wartość, niż ewentualne odpowiedzi z prawdą do szóstego miejsca po przecinku. Film nie emanuje seksem, nadmierną ilością odpowiedniego słownictwa, sam scenariusz momentami odrobinę lukrowaty jest dobrym materiałem na film sensacyjny, bo jednak nie thriller tak do końca. To tak w skrócie, na gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz