niedziela, 9 lutego 2020

Víctor Del Árbol - Smutek samuraja

Recenzja doceniona swego czasu przez autora 
z odległej Hiszpanii, co miłe i co cieszy.

Świadomość tej książki przenika mój umysł coraz bardziej. Chwilę czekała, aby po nią sięgnąć, ale teraz, kiedy to się stało wyjątkowa historia zaskakuje z każdą przeczytaną stroną. Kiedy do końca pozostało niespełna sto stron i prawie wszystko jest już jasne już teraz śmiało mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałem na przestrzeni ostatnich lat.
Nie mam odniesienia do Cienia wiatru Zafóna, nie znam jej, a do tej właśnie powieści porównywany jest przed wydawcę Smutek samuraja i choć nie mam świadomości tej pierwszej, to ta druga jest bez wątpienia arcydziełem. Słowo, którego nie nadużywam, słowo, którego się boję, gdyż ma w sobie niesamowitą wręcz siłę, wreszcie słowo, które zarezerwowane jest jedynie dla książek wybitnych, a za taką, nawet nie znając jej zakończenia, uważam Smutek samuraja.
Víctor Del Árbol dokonał rzeczy niezwykłej, która udaje się tylko nielicznym. Podarował nam historię, którą jesteśmy w stanie pokochać już od pierwszych stron. Tak, jak wspominałem powyżej, nie ukończyłem jeszcze lektury, gdyż co jakiś czas muszę dać sobie chwilę na refleksję. Tutaj przemknąć przez tą powieść na jednym oddechu się na da, tutaj co jakiś czas trzeba głęboko zaczerpnąć powietrza, dotlenić umysł, uporządkować myśli.
Okres wojny domowej w Hiszpanii, a także jej następstwa na kilka dziesiątków lat odcisnęły swe krwawe piętno na obliczu państwa leżącego na Półwyspie Iberyjskim. W tym też okresie zawierają się losy rodzin Molów, Alcali i Bengoechea. Dramat jednych, klęska i upokorzenie innych. Są też tacy, którym dane jest żyć w hańbie przez całe ich życie. Punktem zwrotnym opowiadanej historii jest rozprawa sądowa, która doprowadza do skazania Césara Alcali dzięki staraniom prokurator Marii Bengoechea. To jakby kropla, która przelewa kielich goryczy. To również otwarcie wrót piekła pełnego bólu, udręki, cierpienia, a także zbrodni, które uchodzą bezkarnie. Przynajmniej, jak dotąd.
Víctor Del Árbol stworzył historię, w której jakże trudno o jasne, pogodne promyki miłości, ale to właśnie ona daje pewnym ludziom siłę, aby przetrwać to, co najgorsze. Aby żyć kolejne lata w odosobnieniu ze świadomością, że wciąż jest ktoś kto mnie kocha i nie spocznie w poszukiwaniach, aby mnie odnaleźć. Miłość, a także zemsta i chęć odkupienia win.
Kiedyś napisałem, że Imiona na M. mają magiczną moc. Autor siłę swojej powieści oparł na barkach dwóch kobiet - Marty oczekującej jasnego promienia słońca i Marii, która nieświadomie właśnie ten promień słońca może jej podarować. Marii, która po latach cierpień z ręki swego męża Lorenza odnajduje miłość i ukojenie w ramionach Grety, nigdy nie ukrywając tego, że pociągają ją kobiety, choć obie panie swoje uczucia zawsze starły się okazywać dyskretnie. María i Greta, przez krótki moment naprawdę szczęśliwe:

(…) Greta była piękną kobietą, tak jak piękne są zakazane rzeczy. Promieniowała siłą, która wykraczała daleko poza jej duże oczy podkreślone zielonymi cieniami czy wyprostowaną i znakomitą figurę. María złapała się nieraz na ukradkowym patrzeniu na nią i zawstydziła się, czując pociąg do tej dziwnej mieszanki szczęścia i tragedii, jaką ociekała jej koleżanka z pracy.

Niesamowitą przyjemność daje lektura Smutku samuraja, tytułowego samurajskiego miecza, którego replikę wykonuje pewien człowiek dla syna demona w ludzkiej skórze. Dla syna, którego nigdy nie kochał, z którym obszedł się w wyjątkowo brutalny i podły sposób. Mąż i ojciec, który przyczynił się do tragedii swojej rodziny świadomie dopuszczając się zbrodni.
Pojawia się tylko jedno, słuszne pytanie – Czy María znajdzie w sobie siłę, aby się z nią zmierzyć? Myślę, że i na to pytanie znajdę wkrótce odpowiedź.

P.S.

Znając już ostatnie strony tej opowieści mój podziw dla niej nie maleje, ale wręcz przeciwnie, rośnie. I jeszcze długo nie będę w stanie otrząsnąć się z tego wrażenia, jakie pozostawiła po sobie...

Víctor Del Árbol, Smutek samuraja, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2013

Brak komentarzy: