Zapach głogu. Jego zapach. Życie najpierw cię przygniata, a gdy nosem sięgasz ziemi, wymierza ci solidnego kopniaka w zadek.
Życie Marianny od zawsze było wpisane w strefę mroku. U niej „patrzeć i nie widzieć” było rozumiane w sensie dosłownym. Jej świat od zawsze składał się z dźwięków, był bardzo wrażliwy na dotyk, zmysł odbierania zapachów miał również swoje istotne znaczenie. Paleta mocno rozwiniętych zmysłów miała jej zastąpić brak tego jednego, szczególnego. Marianna od urodzenia była niewidoma.
Biorąc pod uwagę fakt, że nieszczęścia z reguły lubią chodzić parami – kilkanaście lat wstecz dotknęła ją bolesna tragedia – wybuch na platformie Piper Alfa sprawił, że została młodą wdową. Lista tych, którzy zginęli tego tragicznego lipcowego dnia była długa na sto sześćdziesiąt siedem nazwisk. Na domiar złego w tamtym okresie również poroniła.
A skoro w życiu nie ma przypadków, są jedynie nieprzewidziane zbiegi okoliczności – pewien głos, który nagle wyłonił się przed Marianną nie miał ciała, kształtu, osobowości, urzekającego spojrzenia, takiej lub innej maniery. I choć nie miał tego wszystkiego ten właśnie głos w świadomości Marianny stał się czymś szczególnym. Głos, który tak, jak ona kochał operę, muzykę klasyczną, spoglądał na pewne sprawy w tym samym kierunku, co ona. Choć jej sposób patrzenia na świat był zgoła odmienny od jego punktu widzenia. Ten właśnie głos, który jakiś czas wcześniej wybawił ją z opresji chciała w operze przedstawić swojej siostrze Lou, jednak okazało się, że ów równie nagle zniknął, jak się pojawił.
Muzyka gwiazd ma szczególną formę narracji, a dzięki temu jeszcze bardziej zaskakuje swoją niezwykłością. Linda Gillard zadbała oto, aby wpleść w opowiadaną historię przemyślenia Marianny, ale także jej siostry Louisy. Dzięki temu zabiegowi jest to opowieść, która jeszcze lepiej i jeszcze trafniej pozwala zrozumieć, jakże mądre porzekadło, „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Choć tutaj najczęściej jest odwrotnie.
Tutaj słowa są muzyką, tutaj gwiazdy mają swoje dźwięki, tutaj nawet drzewa potrafią przekazać dźwiękami wszystkie swoje odczucia. Nagle też nieznajomy, który jakiś czas później zyskał status „znajomego” o miło brzmiącym imieniu Keir poruszył w Mariannie jedną, szczególną strunę. Ich wspólna, spontaniczna wyprawa na wyspę Skye miała poruszyć niebo, odmienić życie, sprawić, że oboje coś poczują.
Jednak zanim do tego doszło musiało wydarzyć się po drodze jeszcze wiele dobrego, ale i złego. Proza Lindy Gillard ma to do siebie, że nie wymaga od czytelnika szczególnego wysiłku. Jej opowieść prowadzi go sama zaskakując wyjątkowością spojrzeń, oddechów i wzruszeń. Odmienność, którą otaczał się Keir jakże była zbieżna z ułomnością Marianny. Tych dwoje w jakiś sposób, chcąc lub nie chcąc, musiało się dopasować, a dzięki autorce dochodziło do tego w sposób przedziwny, zaskakujący, urzekający. Tutaj coś musiało się wydarzyć, aby odmieniło się życie jej, ale i jego. Tutaj ciche serca bicie miało odnaleźć drugie bijące serce, by w którymś momencie podać nowe życie…
Muzyka gwiazd wydana w Serii Koronkowej Wydawnictwa Książnica bez wątpienia jest pozycją, której nie wypada ominąć na półkach w księgarni. Warto dać jej szansę i przeżyć coś, co rzadko jest naszym udziałem.
Linda Gillard, Muzyka gwiazd, Wydawnictwo Książnica, Wrocław 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz