wtorek, 27 kwietnia 2021

Wacław Holewiński - Honor mi nie pozwala

Jakiś czas minął, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z prozą Wacława Holewińskiego. Wtedy historie dwóch młodych dziewczyn, które los mógł połączyć na jednej więziennej pryczy wywarły na mnie wielkie wrażenie.
Wtedy było to również coś, co jeszcze długo po lekturze nie pozwoliło o sobie zapomnieć. Autor z wyjątkową charyzmą pokazywał i odkrywał przed czytelnikiem, co trzeba zrobić i ile doświadczyć w imię wartości, które ukrywają się pod jednym, prostym, ale jakże szczególnym słowem – PATRIOTYZM. Coś, co nam żyjącym w sielskim i spokojnym XXI wieku jest często trudnym do wyobrażenia, czy zrozumienia. Czym tak naprawdę jest ten patriotyzm?
 
Młodzieńcza niewinność jakże szybko zamienia się miejscami z dojrzałością i chęcią działania, włączenia się w walkę z okupantem, walki o sprawę, z wiarą w ideały wyniesione z domu, szkoły, środowiska, harcerstwa. To wszystko miało swój wyjątkowy wydźwięk w momencie, w którym jeden okupant zamienił się na drugiego, kiedy zniknęli źli faszyści, a ich miejsce zajęli jeszcze bardziej bezwzględni komuniści.

W obszernej bibliografii autora znana mi była jak dotąd tylko ta jedna książka – Opowiem ci o wolności. Stąd również w cytacie powyższy akapit, stąd krótkie odniesienie do tego, co było w napisanej jakiś czas temu recenzji. Z pewnych względów nie udało mi się poznać nic starszego z autorskiego dorobku Wacława Holewińskiego, jednak świadomość, że ponownie za sprawą Zysk i S-ka Wydawnictwa pojawi się jego nowa książka, to była informacja, obok której nie mogłem przejść obojętnie.
Stało się tak, a nie inaczej. Stało się tak, że jeszcze jakiś czas po lekturze Honor mi nie pozwala trudno mi się odnaleźć w tym, co przeczytałem i czego doświadczyłem. Znałem już sposób komponowania słów autora. Zdawałem sobie sprawę, jak mocnej w swym przekazie książki mogę się spodziewać. Jednak wszystko to nie wystarczyło, aby bez mrugnięcia okiem przedrzeć się przez pełną bólu i upokorzenia historię Stanisława Ostwinda.

To musiało trwać wiele godzin. Spadałem ze stołka, sadzano mnie na nim. Pusta kartka, pióro. Nie wiedziałem, co mam pisać. Starałem się pamiętać to, co napisałem wcześniej, ale wciąż popełniałem błędy. Wpadłem na pomysł, aby robić to świadomie. Trudno, niech bije. Lepsza ta pięść niż lanie po stopach albo podtapianie. Bicie można stopniować, to pięścią w twarz czy w brzuch nie jest najgorsze. Kręci się w głowie, tracisz przytomność, potem to mija.

W swoim posłowiu autor wspomina, że w oparciu o skromne informacje i dokumenty, które udało mu się zebrać na temat życia i działalności Stanisława Ostwinda-Zuzgi stworzył historię, która w tej konkretnej postaci nie musiała się wydarzyć. Jest jedynie jego interpretacją twórczą losów wielkiego Polaka.
Jednak te skromne ramy wystarczyły, aby stworzyć w nich zaiste piękny i pozbawiony patosu obraz. Niezwykle emocjonalny, poruszający i wstrząsający, gdyż jesteśmy świadkami bardzo brutalnego i koszmarnego śledztwa, któremu zostaje poddany Stanisław Ostwind. Żyd, który porzuca swoją wiarę, tradycję, kulturę, w której się wychował, aby walczyć w Legionach, aby od szczenięcych lat walczyć o Polskę i dbać o jej dobre imię, kiedy już nastała piękna i niepodległa. Te pierwsze lata uświadamiają mu w pełni, kim jest, skąd się wywodzi i dokąd zmierza.
W momencie aresztowania 3 stycznia 1945 roku, kiedy Rosjanie, a wraz z nimi polska armia nie wyzwolili jeszcze zniszczonej Warszawy, ma już za sobą długoletnią służbę w policji i walkę w strukturach NSZ. Pierwsze brutalne przesłuchania mają miejsce w podwarszawskim Otwocku, później zostaje przeniesiony na warszawską Pragę do Toledo, które od 1945 roku, aż do 1956 roku stało się ulubioną lokalizacją NKWD, a także UB. Było to jednocześnie najcięższe więzienie karno-śledcze.
Stanisław Ostwind w formie listów pisanych w myślach do żony i córki Kruszyny opowiada o swoich losach, życiu, walce, miłości do dwóch najważniejszych kobiet swojego życia. Jednocześnie dzień w dzień walcząc z samym sobą, aby się nie poddać i nie stracić wiary (był bardzo religijny i często się modlił oddając w opiekę Jasnogórskiej Pani swoje losy i losy swojej rodziny) w trakcie przesłuchań właśnie w tych listach szukał ucieczki od tej beznadziei, która w konsekwencji zaprowadziła go przed pluton egzekucyjny.
Książka, obok której trudno przejść obojętnie. Książka, w której bez wątpienia nie odnajdzie się każdy, ale jeśli tylko da sobie szansę po lekturze długo nie będzie się mógł otrząsnąć. Puentą niech będzie jeszcze jeden krótki cytat, a jednocześnie świadectwo wielkiej miłości mężczyzny, który był dumnym dowódcą swoich żołnierzy, ale też mężem i ojcem. Starał się żyć tak, aby nikt nigdy nie podważył jego słowa i najważniejszych dla niego wartości, których w XXI wieku nie potrafimy zrozumieć albo przychodzi nam to z trudem – Bóg. Honor. Ojczyzna.

Kocham Cię bardzo. I Kruszynę. Jak ona się czuje? Zdrowa? Tak bardzo chciałbym być razem z Wami. Móc Was przytulić. Brakuje mi Twojego rozumu, jasności umysłu, prostoty charakteru. Nie ma, co ukrywać, Twojego ciała też mi brakuje. Kiedy myśmy się ostatni raz kochali. Tak dawno… 


Wacław Holewiński, Opowiem ci o wolności, Zysk  i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2012
Wacław Holewiński, Honor mi nie pozwala, Zysk  i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2015 

Brak komentarzy: