Obdarta ze złudzeń porażająca, piękna, prosta, przenikliwa historia. Chropowata od emocji, jaskrawa od wrażeń. Jedna, druga, kolejna, wciąż nie ta sama.
Ślady w świadomości ludzkiej zarysowane pod postacią upadłego nieba, zgubionego fletu, zabitego na wojnie człowieka. Dusza już wie, że ciężka czeka ją dola na tym ziemskim padole łez, bólu, strachu i cierpienia. Rzadko radosnego uśmiechu, czy może miłosnego uniesienia.
Jakub Małecki przygniata nadmiarem emocji, prozą, która rozrywa człowieka, rozbiera na atomy zagubioną świadomość ludzką. Śladów nie zmywa przypływ, wiatr porywisty ich nie rozwiewa, ślady odciśnięte w moim, ale też twoim umyśle nie pozostawiają złudzeń, co do tego, że literatura ta ma wartość najdroższego wina przechowywanego za szkłem na bardzo wyjątkowe okazje.
I jeden mały akapit, a później może jeszcze ciąg dalszy:
(...) Na śniadanie są ciernie i drut kolczasty. Do picia wrząca smoła. Widelec nie pasuje do dłoni, usta jakoś nie chcą się otworzyć. Oskar Wilhelm Czerski czuje, że go nie ma, że nigdy nie było. Jest bohaterem czegoś zmyślonego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz