wtorek, 4 grudnia 2018

Mona Kasten - Trust Again

Zbyt długo czekała
nie tylko na swój finał w lekturze, ale też na wszystko to, co chciałbym o niej powiedzieć, a w konsekwencji napisać. Jednak, tak, jak Dawn doznałem blokady i wszystko to, co chciałbym napisać ukryło się gdzieś głęboko w środku i nie jest w stanie wynurzyć się na światło dzienne. A to dla osoby piszącej najgorsze z możliwych doznań.

Coś, co zaczęło się od Begin Again nie kończy się na Trust Again, bo już niedługo pojawi się między nami Feel Again, gdyż doskonałość myśli, uczuć i doznań trwa i nigdy tak naprawdę nie powinna się skończyć, choć za jakiś czas będę musiał pisać coś zupełnie innego. Zanim jednak zatrzymamy się przed tym, co ma dopiero nastąpić, warto zatrzymać się przed tym, co trwa, jest obecne między nami od blisko miesiąca i porusza nas głęboko, łącznie z tym, co poczuł dziś w finale piszący te słowa.
W ten sposób złamię żelazną zasadę, która mówi, iż nie należy i nie wypada w tej, czy inne recenzji odkrywać otwarcie dotykających nas emocji, ale od czasu do czasu lubię pozwolić sobie na taki wybieg, na dzielenie się tym, co myślę i czuję i jak reaguję na słowa Mony Kasten. Swego czasu ująłem to w ten sposób...

Begin Again ma w sobie wyjątkową siłę, już od pierwszych stron, od samego początku, od pierwszego rozdziału, a przede wszystkim od pewnej playlisty coś dobrego się dzieje i to Coś towarzyszy nam cały czas, buduje w nas emocje, nadaje im określone znaczenia.
 
I to, czym zaskoczyła nas autorka pisząc pierwszą odsłonę Again w tej drugiej rozwija się, tworzy i eksploduje coraz szerzej i coraz mocniej dotykając tym samym najlepszej przyjaciółki Allie Harper, czyli Dawn Lilly Edwards. Chwilę trwało zanim dotarłem do końca tej historii, wspominana blokada, zanim poczułem wszystko to, co sprawiło, że poczułem się lekko, swobodnie, poczułem wzruszenie, a jednocześnie radość ciesząc swoje oko tym wszystkim, co działo się i stopniowo rozwijało pomiędzy Dawn, a Spencerem.
W życiu nie ma przypadków, są chwile szczęścia, radości i uniesienia, spontanicznych decyzji i czasem w konsekwencji trudnych, bolesnych doznań. Stąd Dawn nawet na odrobinę nie potrafi otworzyć się przed Spencem, w jej młodym życiu zbyt wiele się wydarzyło, aby to, co mogło mieć miejsce, mogło się przydarzyć im dwojgu, mogło mieć szansę pozytywnego zakończenia, aby mogło też trwać i w sposób wyjątkowy się rozwijać. Stąd drugie, literackie życie Dawn, w którym ona sama pozwala sobie na więcej śmiałości i emocji. Ale też bolesna zadra w duszy, która każdego dnia przygniata Spencera nie dając mu spokoju, nie pozwalając żyć swobodnie, wprowadzając też niepokój do rodzącego się w bólach związku. Wszystko musi mieć swój dobry czas, aby otworzyć się i zaufać.
Kiedy pisałem o Begin Again nie zdawałem sobie sprawy, jak urzekającym słowem dotknie mnie wcześniej i teraz Mona Kasten. Z jaką lekkością i swobodą będzie dotykać myśli, uczuć, pragnień, ale też bolączek i słabości naszych bohaterów, a w konsekwencji z jak wielką swobodą będzie nam o nich opowiadać.
Pojawia się moment, w którym można i warto postawić kropkę, pojawia się chwila, w której te dwie Begin & Trust otwierają szeroką drogę ku tej trzeciej Feel pisanej ponownie z odmiennej perspektywy, pomysł, który doskonale udał  się autorce i już jestem ciekaw tego wszystkiego, co już niedługo dotknie nas głęboko.

- Zrób rybkę - poleciła Allie i sięgnęła po błyszczyk.
- Rybkę? Czy karpika? O tak? - Szeroko otworzyłam usta i zabulgotałam. ;)

Mona Kasten, Trust Again, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2018

Brak komentarzy: