Na ostatnich stronach książki, którą rzecz jasna proponuję poznać od początku do końca, ukrywa się inspiracja, która pchnęła autorkę w twórczy wir poszukiwań literackiego spełnienia. Stąd śnieg, który nagle spadnie w maju, paraliżując życie Seattle przebudzi z traumy Claire. Tragedia, która dotknęła ją rok wcześniej, wniosła niewyobrażalny ból do jej serca i życia, wreszcie położyła się cieniem na jej małżeństwie.
Pozornie niepozorny materiał, który ma napisać o śnieżycy w maju, zaowocuje historią, która odmieni bieg Ziemi, ale przede wszystkim odmieni losy wielu bliskich jej osób. Jednocześnie w trakcie swoich dziennikarskich poszukiwań odbędzie podróż w czasie, która paradoksalnie pomoże również uporządkować jej własne życie i nadać mu jasny, określony cel.
Tutaj przeszłość będzie miała istotny wpływ na teraźniejszość, tutaj ten sam śnieg, który spadł w maju, stanie się nie tylko anomalią pogodową, ale też lekarstwem na obumarłe od dawna dusze. Również te, które od lat nie zaznały spokoju. Z pewnych względów nie odkrywam wszystkich kart Jeżynowej zimy. Tutaj Claire i Verę łączy wspólna strata, tutaj los zaginionego dziecka jest równie ważny, gdy przeszłość jest już tylko wspomnieniem starca.
Od niepozornego początku do pasjonującego końca nadmiar emocji wypełni umysł, a dzięki temu, o ile czas pozwoli, jest to lektura na jedno podejście, na jeden dłuższy wieczór. Również dzięki doskonałemu stylowi narracji autorki jest to lektura, która nie pozostawia złudzeń co do jej umiejętności kreowania emocji prostym słowem.
Wydawca świadomie kieruje słowa zapowiedzi w stronę kobiet, choć przyznać muszę, iż dojrzały mężczyzna równie swobodnie się w niej odnalazł i, co ważne, docenił w pełni urok tej pasjonującej opowieści. Słowa, które podarowała czytelnikom Sarah Jio, dotykają serca, przenikając na wskroś wrażliwą duszę, a radość z lektury nie pozostawia złudzeń, że przed Jeżynową zimą warto zatrzymać się na dłużej.
Sarah Jio, Jeżynowa zima, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz