Świadomość tej książki sprawia, że im dłużej myślę o tym, co już za mną, tym bardziej nie jestem pewien tego, jak pokazać prostym słowem własne odczucia i przemyślenia, aby dobierając właściwe słowa nie przejść nad Życiem rotmistrza Witolda Pileckiego zbyt łatwo i zbyt szybko do porządku dziennego. Jakże niewielu z wielu walczących w imię wolnej Polski mogłoby się poszczycić tak wyjątkowym życiorysem, ale tylko jeden człowiek z tych niewielu poszedł znacznie dalej dbając oto, aby nigdy nie splamić wiary w Boga, własnego Honoru i świętego oddania Ojczyźnie.
Potrzebowałem czasu, aby ponownie powrócić do książki Romana Konika Znamię na potylicy. Starałem się przemyśleć poznaną lekturę, dobrać odpowiednie słowa, ale pisząc szczerze nigdy nie należy zastanawiać się nad tym, do czego możemy dotrzeć, gdyż właściwe rozwiązania podpowiada nam sumienie i świadomość, że robiąc coś dobrze nie mamy się czego wstydzić.
Książka, której dotykamy w naszych rozważaniach nie jest biografią rotmistrza Pileckiego, jest raczej żywą opowieścią o jego życiu, działalności, rodzinie, rozterkach i przemyśleniach. Autor nie podaje w przypisach z jakich źródeł czerpał, we wstępie, czy też zakończeniu nie znajdziemy również nic na ten temat. Nie jest to opracowanie naukowe, ani merytoryczne trzymające się określonych reguł.
Jest to powieść, nad którą powinien pochylić się każdy Polak, któremu nie obce są określone wartości, który w dowolnie wybrany sposób w XXI wieku dba o dobre imię własnej ojczyzny, gdzie nikt nie wymaga od niego niezwykłych wyrzeczeń, nawet za cenę życia. Sam miałem określoną świadomość tego, co zrobił dla kraju rotmistrz Pilecki, ale dopiero Znamię na potylicy w znacznie szerszy sposób uświadomiło mi, że moja wiedza była jakże skromna.
Roman Konik rozdziały swojej książki przedstawił w sposób, który podkreśla określone etapy życia rotmistrza Pileckiego, w którym jakże niewiele było chwil spokojnych, pozbawionych napięcia, czy troski o własne życie. Ono samo niejednokrotnie wystawiane było na ciężką próbę, gdyż od momentu wybuchu wojny wstąpił na drogą, z której nie mógł, ale i nie chciał zawrócić.
„Ochotnik z Auschwitz”, szyderstwo stalinowskich oprawców, którzy drwili i wyśmiewali jego poświęcenie i dobrowolne przekroczenie bram piekła. Sam przeciwko światu z misją niesienia pomocy i dania świadectwa, że ludzie za drutami nie są już ludźmi, że dzieją się tam potworne rzeczy. Siatka konspiracyjna, którą tworzy w obozie w szczytowym momencie obejmuje przeszło osiemset osób, w prawie każdym komandzie Tomasz Serafiński, bo z taką kenkartą został zatrzymany w warszawskiej łapance (u Romana Konika poznałem drugą wersję tego zdarzenia), ma działających swoich ludzi. Dzięki temu jakże wielu udaje się uratować, dzięki własnemu wsparciu tworząc określone tematy do realizacji. Jednak przesyłane do Londynu systematyczne raporty nie przynoszą bombardowania torów kolejowych, nikt uwięzionym nie przychodzi z pomocą.
Nie jest moją intencją opisywanie wszystkich dokonań Bohatera, który życie swoje postawił na szali dobra i wolności ojczyzny. Wspomniany okres obozowy to jedynie krótki, choć słowo „krótki” w odniesieniu do ponad dwóch lat za drutami oświęcimskiego obozu jest jakże nieadekwatne, fragment życia rotmistrza Witolda Pileckiego. Dzięki książce Romana Konika moja wiedza jest znacznie szersza, moja świadomość tego, jak żył, ale i jak zginął rotmistrz Pilecki nabrała zupełnie nowego wyrazu. Bo choć postać rotmistrza była mi znana, to jednak, to, czego dokonał w swoim życiu było dla mnie pytaniem, na które warto było znaleźć odpowiedź.
Znamię na potylicy powinno znaleźć się w kanonie lektur szkolnych lub przynajmniej być pracą omawianą na lekcjach historii, gdyż jest to powieść, która bez większego problemu trafia do umysłu, ale i świadomości młodego odbiorcy. Zwrot, którego czasem używam, ale w tym kontekście ma jakże ważne i konkretne odniesienie – nad książką Romana Konika warto i wypada bardzo nisko się pokłonić w lekturze, wiedząc, że życie i działalność jednego człowieka diametralnie odmieniło życie wielu osób, które z nim walczyły, konspirowały, ale też cierpiały znosząc straszną obozową udrękę. To tyle, a może, aż tyle, początek i koniec, jeden, szczególny i wyjątkowy życiorys, który w świadomości Polaków nigdy nie powinien być zapomniany.
Roman Konik, Znamię na potylicy. Opowieść o rotmistrzu Pileckim, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz