czwartek, 30 sierpnia 2018

Tadeusz A. Kisielewski - Janczarzy Berlinga

Nie zdążyli do Andersa…

Chłopaków od Berlinga można obecnie poznać w filmie, Miasto 44. Krótki epizod walk na Czerniakowie trafnie pokazuje tych, którzy z 1 Armią Wojska Polskiego przez Lenino dotarli aż do Berlina.
Tadeusz A. Kisielewski jest mistrzem w propagowaniu i przybliżaniu historii okresu II wojny światowej. Jego opracowania dotykające Katynia, tragicznej śmierci generała Władysława Sikorskiego, a także innych zagadnień to od zawsze dokładna kwerenda wszelkich dostępnych dokumentów, a także fachowa ich analiza. I nie inaczej jest w przypadku, Janczarów Berlinga, obszernej monografii 1 Armii Wojska Polskiego. Tych wszystkich, którzy nie zdążyli do Andersa i trafili pod opiekuńcze skrzydła Berlinga.
Od zawsze miałem świadomość wyjątkowo skomplikowanej sytuacji politycznej Polski po 1918 roku. Okres dwudziestolecia międzywojennego, kiedy młode, niepodległe państwo budując swoją narodową tożsamość nagle z dnia na dzień zupełnie ją traci. Wybuch II wojny światowej, kampania wrześniowa, pakt Ribentrop-Mołotow, a w efekcie IV rozbiór Polski. Wkroczenie wojsk sowieckich do Polski tragicznie odbiło się na losach oficerów i żołnierzy Wojska Polskiego.
To wprowadzenie nie jest bez znaczenia dla tego wszystkiego, co wydarzyło się w Katyniu 1940 i 1941 (ta druga data stanowi obszerny rozdział tej książki) i co również wpłynęło na kształt armii Andersa i jego II Korpusu, który przelał krew na Monte Cassino, a także polskich żołnierzy walczących pod Lenino. Rozgrywki polityczne wielkich mocarstw w tym w dużej mierze samej Rosji miały istotny wpływ na to, co zdążył zdziałać Anders tuż przed zerwaniem stosunków dyplomatycznych polsko-sowieckich. Wśród kilku osób, które pozostały w Rosji na własne życzenie, kiedy Anders i jego ludzie opuścili granice Rosji sowieckiej był podpułkownik Zygmunt Berling.
Nie jest moją intencją, aby opowiadać obszernie zawiłe układy polityczne, które kształtowały byt tworzonego przez komunistów Wojska Polskiego. Przede wszystkim, dlatego, iż z obszernej recenzji powstałby wtedy znacznie dłuższy tekst odbiegający wątkiem od zasadniczego tematu, jakim jest motyw przewodni tej książki. Choć wszystkie te aspekty miały później wpływ na postrzeganie żołnierza polskiego w wolnej Polsce, nie zawsze słuszne i poprawne, bo był to żołnierz po 17 września nagle przesiedlony w głąb Rosji, wzięty do niewoli w trakcie kampanii wrześniowej, czy wręcz zesłany do licznych gułagów. Wielu z nich nie zdążyło, nie miało okazji podążyć za odzewem Andersa i dopiero świadomość tworzenia Wojska Polskiego, które miało kształtować byt ludowej Polski po wyzwoleniu pozwoliło im wrócić do ojczyzny. Choć wielu z nich do kraju nie wróciło nigdy ginąc w krwawej bitwie pod Lenino, której autor poświęca odrębny, obszerny rozdział.
I za pewien chichot losu uznać można zarówno imię 1 Dywizji Piechoty, jak też innych formacji 1 Armii: 

(…) Po drugie jest dość zabawne, że jej patronem był generał czczony przez Polaków za walkę zbrojną z Rosjanami. Zresztą za jeszcze większy żart historii można uznać nazwanie 3. Dywizji imieniem Romualda Traugutta, który nie tylko stanął na czele antyrosyjskiego powstania, ale i – jako były carski oficer – zdradził Rosję. Także patron 2. Dywizji Jan Henryk Dąbrowski, patronka 1. samodzielnego batalionu kobiecego Emilia Plater i patron 1. Brygady Artylerii Armat Józef Bem – wszyscy oni, a szczególnie uporczywie Bem, walczyli z Rosjanami. Również patron 4. Dywizji, warszawski szewc Jan Kiliński, jako przywódca powstania warszawskiego w kwietniu 1794 roku walczył (i zwyciężył) z Moskalami.

To krótkie odniesienie jest o tyle istotne, gdyż sprawy wielkiej polityki rozgrywanej na samej górze były poza zasięgiem działań i myśli Kościuszkowca. Żołnierz walczył i ginął za wolną Polską, jednak nie dano mu wyboru, jaka ta Polska faktycznie będzie, bez względu na to, czy walczył pod Monte Cassino, czy ginął pod Lenino.
Ostatnim ważnym aspektem, od którego wyszedłem jest udział żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego w niesieniu pomocy walczącym powstańcom. I choć pomoc ta przyszła zbyt późno nie była tak mała, jakby się mogło wydawać. Straty żołnierza polskiego były tylko o 20% niższe, niż w trakcie całej bitwy pod Lenino, w której straciło życie, zaginęło lub zostało rannych ponad 2800 polskich żołnierzy.
Janczarzy Berling to publikacja, przed którą powinien się zatrzymać każdy, kto choć trochę lubi i ceni okres II wojny światowej doceniając wkład i ofiarę krwi żołnierzy polskich walczących pod polskim, choć innym sztandarem. Innym, bo splamionym komunistyczną nomenklaturą usilnie wpajaną żołnierzom przez oficerów politycznych. 

Tadeusz A. Kisielewski, Janczarzy Berlinga, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2014

Brak komentarzy: