Piszę prawie, bo nadal mam dylemat natury moralnej, czy książce tej należy się najwyższa, możliwa ocena, czy też dziewięć gwiazdek w zupełności wystarczy. Jakkolwiek jest liczy się to, że jestem pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego, czego byłem świadkiem w moim trzecim już spotkaniu z Janem Morawskim. Nie znam dwóch z pięciu książek, które napisała Katarzyna Kwiatkowska, ale z tych trzech Zgubna trucizna to dzieło ze wszech miar wybitne i doskonałe.
Mnogość postaci i wątków, dynamika historii rozpisanej raptem na kilka dni, koloryt miasta na progu XX wieku, opowieść, którą się chłonie każdym porem skóry i każdą cząstką świadomości ludzkiej. Nikt lepiej by tego nie oddał, nie ujął. O ile dwie znane mi historie odległe już w czasie są pomimo zagadki dosyć spokojne to tutaj trzeba nieźle się nabiegać za bohaterami, aby nie zgubić wątku, nie stracić tropu, nie pogubić się w tym, kto z kim i dlaczego. Tak wielu postaci, które przewinęły się przez karty tej książki nie poznałem już dawno.